nowości 2024

Anna Andrusyszyn Pytania do artystów malarzy

Edward Balcerzan Domysły

Henryk Bereza Epistoły 2

Roman Ciepliński Nogami do góry

Janusz Drzewucki Chwile pewności. Teksty o prozie 3

Anna Frajlich Odrastamy od drzewa

Adrian Gleń I

Guillevic Mieszkańcy światła

Gabriel Leonard Kamiński Wrocławska Abrakadabra

Wojciech Ligęza Drugi nurt. O poetach polskiej dwudziestowiecznej emigracji

Zdzisław Lipiński Krople

Krzysztof Maciejewski Dwadzieścia jeden

Tomasz Majzel Części

Joanna Matlachowska-Pala W chmurach światła

Piotr Michałowski Urbs ex nihilo. Raport z porzuconego miasta

Anna Maria Mickiewicz Listy z Londynu

Karol Samsel Autodafe 7

Henryk Waniek Notatnik i modlitewnik drogowy III

Marek Warchoł Bezdzień

Andrzej Wojciechowski Zdychota. Wiersze wybrane

książki z 2023

Andrzej Ballo Niczyje

Maciej Bieszczad Pasaże

Maciej Bieszczad Ultradźwięki

Zbigniew Chojnowski Co to to

Tomasz Dalasiński Dzień na Ziemi i 29 nowych pieśni o rzeczach i ludziach

Kazimierz Fajfer Całokształt

Zenon Fajfer Pieśń słowronka

Piotr Fluks Nie z tego światła

Anna Frajlich Szymborska. Poeta poetów

Adrian Gleń Jest

Jarek Holden Gojtowski Urywki

Jarosław Jakubowski Baza

Jarosław Jakubowski Koń

Waldemar Jocher dzieńdzień

Jolanta Jonaszko Nietutejsi

Bogusław Kierc Dla tego

Andrzej Kopacki Życie codzienne podczas wojny opodal

Jarosław Księżyk Hydra

Kazimierz Kyrcz Jr Punk Ogito w podróży

Franciszek Lime Garderoba cieni

Artur Daniel Liskowacki Do żywego

Grażyna Obrąpalska Zanim pogubią się litery

Elżbieta Olak W deszczu

Gustaw Rajmus >>Dwie Historie<< i inne historie

Juan Manuel Roca Obywatel nocy

Karol Samsel Autodafe 6

Kenneth White Przymierze z Ziemią

Andrzej Wojciechowski Budzą mnie w nocy słowa do zapisania

Wojciech Zamysłowski Birdy peak experience

City 6. Antologia polskich opowiadań grozy

"Przed i po", www.latarnia-morska.eu, 19.01.2021

copyright © www.latarnia-morska.eu 2021

„Jaka jest postać starszego mężczyzny / którego ciało składa się z wierszy / pamiętających młodość pełną buntu / zielonych marzeń i wypraw po złote runo miłości?”
Kazimierz Brakoniecki „Yvon Le Men”

Wyjątkowa to sytuacja, kiedy tłumacz pisze wiersz o autorze, którego teksty przekłada. I nie motywuje tej sytuacji tylko fakt, że sam też jest poetą. Podejrzewam, że u genezy leży raczej zaciekawienie samym Le Menem ukrytym za słowami, sympatia-empatia, której nie da się wyjęzyczyć. Swoiste pokrewieństwo dusz, boć przecież tłumacz wchodzi w rolę osoby patrzącej oczami autora, czującej jego zmysłami. Jako czytelnicy poznajemy oryginał tekstu tylko poprzez emocje i językową sprawność tłumaczącego. Żeby więc doszło do zakładanego, pożądanego efektu, czyli najwierniejszego przełożenia, musi istnieć i pozasłowna zażyłość. W wierszu „Yvon Le Men” Kazimierz Brakoniecki nie daje odpowiedzi na trzykrotnie postawione pytanie: Jaka jest postać starszego mężczyzny? Trzy strofoidy, rozpoczynające się tą anaforą, zatrzymują się dokładniej na zewnętrznym oglądzie sytuacji, m.in. na zachowaniu odbiorców poezji Le Mena, materialnych efektach jego poetyckiego sukcesu. Jednak to drugi wers każdej z nich podkreśla wagę tworzenia w życiu poety:

„którego ciało składa się z wierszy / którego umysł składa się z wierszy / który wierszami okupił się od duchowej śmierci / a nie zapobiegł umieraniu wszystkich których kochał”.

Tym samym Brakoniecki – pisząc o Le Menie – zdaje się parafrazować innego Francuza: „wiersze to on”.
A jeśli tak, to ciekawość budzi, z jaką estetyką, z jaką poetyką mamy do czynienia, czytając „Tu i tam”?

Lektura tego tomu w moim przypadku zbiegła się z końcem minionego roku, a dokładniej – to ostatnia książka, jaką przeczytałam w 2020. Dlaczego ta akurat sytuacja wydaje mi się warta zasygnalizowania? Ponieważ wpływa na interpretację czytanych tekstów. U schyłku roku patrzymy wstecz na to, co przeżyliśmy, i nawet jeśli wzbraniamy się przed katalogowaniem doświadczeń, to mimowolnie dopadają nas różne podsumowujące refleksje, licząc i tę, że zakończenie roku uświadamia nam, iż oto jeszcze jeden krok-rok zrobiliśmy w drodze do mety. Coraz więcej się zdarzyło, coraz mniej może się zdarzyć. I Le Men nie skąpi nam takichże przemyśleń. Powiedziałabym nawet, że cały tomik poświęcony jest zagadnieniom funeralnym, eschatologii. Oswajanie tematu śmierci – dosłownej i metaforycznej – towarzyszy nam od pierwszego do ostatniego wiersza.

„Siedzi / przed morzem / w ciele // ciężkim / jak pytania / które ją nurtują // w obliczu śmierci // Siedzi / i widzi siebie / i widzą ją niebiosa // jej oczy patrzą / i strzegą tego co widzą // (...) po raz ostatni sprawdza / obrót ziemi / przez morze // oczami / przechadzając się po falach // Puka do horyzontu / aby otworzyć / w morzu // bramę niebios // Przygotowuje się / aby być pierwsza / w dniu ostatnim” (z wiersza „Na brzegu”, inicjującego tom).

„Tak naprawdę / nigdy jej nie widziałem // zmarła / już / dawno temu // zanim się urodziłem” (z wiersza „Kontrapunkt 2. Kiedy jedna osoba staje się drugą”, zamykającego tom, dedykowanego babce poety, Jeanne).

Pokuszenie się o zbadanie frekwencyjności słów związanych z odchodzeniem, zbliżaniem się do granicy fizycznego życia i jej przekraczaniem, zapewne dowiodłoby, że słowa te najczęściej krążą wokół czynności wykonywanych po raz ostatni, ostatnich spacerów, pożegnań, wspomnień, okruchów pamięci, a jeśli poeta wykorzystuje czasowniki, to najczęściej używa czasu przeszłego lub eksponuje kontrast między przeszłym i teraźniejszym. Mnie natomiast szczególnie zainteresowała przestrzeń, w której Le Men sytuuje poetyckie TU i TAM, a zwłaszcza napięcie między nimi.
Kategoria przestrzeni jest w poezji szczególnie eksploatowana, zwłaszcza kiedy mamy do czynienia z opozycjami takimi (żeby wymienić te najważniejsze), jak sacrum – profanum, bliskość – obcość, zamknięcie – otwarcie, przyroda – urbanizacja. Jeśli przyjrzymy się wierszom Le Mena, to widać od razu, że przestrzeń nie jest w nich prostym odbiciem świata zewnętrznego, ale staje się przyczynkiem do podjęcia próby jego zrozumienia i uświadomienia sobie miejsca człowieka w tymże świecie. Za ważne pojęcie w interpretowaniu jego wierszy, rozumiane wielopłaszczyznowo, można uznać „brzeg”. Raz dlatego, że w przypadku Le Mena to miejsce magiczne, bo sentymentalne, najlepsze dla niego do życia („zarobił na życie śmiertelnymi wierszami tyle / że mógł kupić sobie niewielki domek nad morzem / w którym faluje nieskończoność bliska jak poranek” – pisze o poecie Kazimierz Brakoniecki), po wtóre termin „brzeg” uruchamia już nie tylko geograficzne i biograficzne skojarzenia, ale asocjacje prowadzące ku metafizyce. „Brzeg” staje się bowiem nie krawędzią jakiegoś przedmiotu, nawet nie tyle pasem lądu przylegającym do morza, rozdzieleniem lądu i wody, co granicą oddzielającą życie tu i teraz od tego, co tam i później. Brzeg zastępuje metafizyczny kraniec.
Pewnie dlatego od obrazu Na brzegu rozpoczyna Le Men zbiór wierszy. Przy czym mamy tu nałożenie realistycznego opisu (bohaterka „iedzi przed morzem”, obserwuje fale) na świadomie wyczuwany kraniec życia („w obliczu śmierci, po raz ostatni sprawdza”).
„Przygotowuje się / aby być pierwsza / w dniu ostatnim”.

W wierszu „Ogród”, kolejnym w tomie, perspektywa brzegu rozrasta się do obszaru ogrodu, przez który bohaterka przechodzi, podtrzymywana przez bliskich. Skoro jest przeświadczona, że „brama niebios otworzy się w morzu”, to „idzie / po ziemi / ostatni raz // Zachodzi tu / i tam // gdzie posadziła / dawno temu / kwiaty // tu i tam // Trzymamy ją / za ramiona / a ona trzyma się kolorów // kwiatów hortensji // oraz róż które są czerwone / ostatni raz”. Ten ostateczny obchód ogrodu, mimo że niedołężność jest rekompensowana stałym wsparciem, staje się dla bohaterki koniecznością. Potrzebą pożegnania tego, co towarzyszyło jej całe życie i co pielęgnowała. Cała przestrzeń zostaje zdynamizowana.

Ogród jako symbol na stałe wpisał się w tradycję literacką i artystyczną, wprowadzając ważne problemy aksjologiczne. Wielość i różnorodność interpretacji tego toposu nie pozwala na jego jednoznaczne wartościowanie. W wierszu Le Mena najbardziej przekonuje mnie odczytanie ogrodu jako krainy szczęśliwej, którą się współtworzyło, ale którą z nieuchronnie upływającym czasem trzeba opuścić. Co więcej, opuszczenie „ogrodu” nie wiąże się li tylko z nostalgicznym cierpieniem osoby odchodzącej, ale jest też zubożeniem miejsca, które opuszcza, zubożeniem spowodowanym brakiem siebie w tymże miejscu.

„Odkąd / odeszłaś / pozostawiając swoje imię // szybko wyryte / na kamiennym nagrobku // twoje ślady / jeszcze pozostały w ogrodzie // Doskwiera świadomość, że odkąd odeszłaś // inni też odeszli // odnajdując swoje nazwiska / w gazecie // Jeden po drugim / nam mówią // że żyje się między dwiema datami (z wiersza „Gazeta”).

„Tak, żyje się między dwiema datami. / (...) moja matka / znała słowa / potrzebne // do przejścia / przez most / pomiędzy życiem i śmiercią // która także jest życiem”... ( z wiersza „Kaplica, 1”).

Upływający czas podkreśla zamiana teraźniejszego w przeszły. Jak w takim obrazie:
„Pada śnieg / na ziemię / i na twoje ciało / które jest pod ziemią // (...) teraz kiedy piszę / stojąc przed oknem // te słowa / których już nie przeczytasz // (...) Pada śnieg / jak padał zimą 1963 roku / (....) robiłaś szale i swetry na śnieżną zimę // Pada śnieg / po drugiej stronie szyby // twojego życia / i twojego czasu” (z wiersza „Cmentarz”).

Śnieg, padając w świecie realnym, przechodzi też na drugą stronę świata, tym samym spajając obie przestrzenie, nadając im wymiar ponadczasowy. Powtarzalność zjawiska – tu i tam, przed i po – wzmacnia desygnat wieczności. Przyłapywanie metafizyki w codzienności czy zestawianie codzienności z sytuacją niewymienną, jednorazową wydaje się być stałą taktyką poetycką Le Mena, jak w wierszu „Szafa”: „To jej ręce / prały / prasowały // (...) jej ręce / które trzymałem w swoich // tego dnia kiedy otworzyła oczy / ostatni raz // na dzień który wszystko zamknął”.

„Dzień wszystko zamknął”, jednak trwanie jest zapisane w pamięci.
Pamięć pozwala wyobrażać sobie miejsca, przywoływać je lub przetwarzać. Przestrzeń zapamiętana zmienia się pod wpływem różnych impulsów – może być bliska, dawać poczucie zakorzenienia, tożsamości albo implikować poczucie wyobcowania, alienacji. Może też się zmieniać: bliska staje się obca lub odwrotnie. Pod wpływem pamięci przestrzeń ulega podwojeniu, jest widziana i wyobrażona. Zapewne z tego też powodu podmiot w wierszach Le Mena podkreśla swoje zadomowienie w nieobcym mu świecie, pośród bliskich osób: rodziców („Wyspa moich rodziców”, „Cmentarz”), rodziny („Brat mamy”, „Fotel mojego dziadka”) czy sąsiadki (w wierszu pod takim tytułem) lub nieznanych, ale nie obcych. Anna Łozowska-Patynowska zwraca uwagę na stosowaną przez poetę teorię odbić, technikę dysonansów, zbliżeń i oddaleń. Idąc tym tropem można by powiedzieć, że przywołania świata zewnętrznego, obrazy zewnętrzne są podstawą kreowania przestrzeni wewnętrznej, istniejącej w świadomości mówiącego. To z kolei pozwala zewnętrzność jeszcze bardziej oswoić, zadomowić. A stąd już tylko krok – człowiek zyskuje poczucie bezpieczeństwa, trwałości wbrew przemijaniu.
„(...) ta stara pani / podobna / jak dwie krople wody / do mojej matki // (...) Dzisiaj / spotkałem brata mojej matki // on także / dzisiaj jest podobny / jak dwie krople wody // do starej pani / która podobna była do mojej matki // i tak kroplą po kropli / życie powraca do swojego źródła” (z wiersza „Brat mamy”).

Czy też: „Tak naprawdę / nigdy jej nie widziałem // (...) jej zdjęcie zrobione zostało w 1915 roku / to moje jest z 1975 / jestem do niej bardzo podobny // tak bardzo / że chciałbym ją wziąć w ramiona / przeskakując dzielące nas pokolenia” (z wiersza „Kontrapunkt 2 Kiedy jedna osoba staje się drugą”).

Nie ma w tym zestawieniu miejsca na poczucie alienacji, na wyrzucenie poza nawias, na przekonanie o własnej inność. Człowiek jest tu ściśle „zaprogramowany”, posiada genetyczny kod, w którym zostały zapisane wszystkie jego podobieństwa i różnice, dobre i złe uczynki. Gdyby zapytać Le Mena o to, w czym tkwi istota człowieczeństwa, to początek odpowiedzi zawierałby się w „Wyspie moich rodziców” – „Wezwana na drogę wspomnień / która biegnie do dzieciństwa / i wraca do źródła”. A rozwinięcie nie pominęłoby „Kaplicy, 3”: „Jak dzieci // (...) patrzyliśmy / jak w witrażu / przepływały morze i niebo // (...) Mamy historię / którą się dzielimy / mamy legendę / bez której bylibyśmy martwi // i jak dzieci / które słuchają głosów morza / w muszlach // tak my słuchamy / śpiewu obrazów / które swoje kolory zanurzają / w głębokich wodach nieba”.

Zakotwiczenie we własnej historii, a tej z kolei w historii innych pozwala rozumieć ciągłość życia, pogodzić się z przemijaniem. Różnica między ludźmi polegałaby – zgodnie z takimi założeniami – tylko na uboższej lub bogatszej pamięci, innej liczbie przywoływanych obrazów, subiektywnym waloryzowaniu przestrzeni. Jeśli przyszłoby zderzyć się z nieznajomymi, to byliby „to nieznani, ale nie obcy”. Nawet świadomość, że „od dawna dzielą nas języki / (...) od dawna bogowie nas oddzielają”, pozwala dostrzec podobieństwo modlitwy ponad kulturami i ponad czasem, ponieważ wszyscy zawsze szepczą: „proszę o pracę / proszę o zdrowie / proszę o miłość // słowa ustawione w porządku / aktualnego losu”. Tożsama litania próśb pokazuje, że nie zmienia się suma najbardziej pożądanych potrzeb człowieka, a to z kolei gwarantuje ciągłość jego historii.
 
Pierwsza część tomu „Tu i tam”, nosząca tytuł „Wyspa na ziemi”, obejmuje trzynaście wierszy, których głównym tematem jest śmierć, a precyzując powiedziałabym – dorastanie do śmierci, oswajanie śmierci, śmierć nienagła ale zadomowiona jako niezbywalny element życia. Kategoryzowana z różnych perspektyw. Taka, której świadomość daje możliwość lepszego poznania siebie. Mamy więc do czynienia z przewrotną propozycją: zrozumiesz swoje tu i teraz, jeśli spojrzysz na nie z odległości tego, co tam i później. Poeta sugeruje jednak, że to krok niezbędny i... rozszerza widzenie problemu o sytuację już nie jednostki, ale całych społeczności.
Wierszem pomostem, łączącym pierwszą część tomu z wierszami z części trzeciej (o znaczącym tytule „Krzyk wielokrotny”), jest dla mnie „Fotel mojego dziadka”, wprowadzający motyw śmierci masowej.
 
„Nigdy nie mówił mi / o wojnie / poza tym jednym razem // chodziło o / generała Nivelle’a / nazwisko źle zapamiętał / skalanego krwią żołnierzy / zabitych // zabitych / zabitych / na nic / po nic / nic // (...) nigdy mi nie mówił / o swojej wojnie / a ja nie umiałem słuchać / ani patrzeć (...) // pamiętam / jego niespodziewane łzy / po śmierci syna / a mego ojca // przeżył śmierć jednego miliona czterystu tysięcy towarzyszy / a nie mógł przeżyć / tej śmierci / to było za dużo (...) // (...) próbuję / tego zimowego dnia w 2014 roku / wysłuchać mojego dziadka / urodzonego w lecie 1894 // zły rok // bo za dwadzieścia lat / stanie do mobilizacji / zmobilizowanej śmierci // po nic”.

Tragedia prywatna nakłada się na apokalipsę zbiorową.
Nie sposób tej traumy wartościować. Nie taki był zapewne cel poety, który skupia uwagę czytelnika na kilkakrotnie zaakcentowanym bezsensie wojennej śmierci: „na nic, po nic”. Pierwsza wojna światowa staje się w tym przypadku synonimem każdej wojny i związanych z nią nieszczęść. Świat nie zna umiaru w zadawaniu cierpienia, okrucieństwie. Maszyna historii już u zarania zacięła się na rzezi, zabijaniu.
Le Men podaje przykład, pisząc „Wokół gór Libanu”:
„nad Bejrutem // (...) idzie noc / oni by nas mogli... / ale nie tej nocy // tej nocy uciekniemy // (...) exodus ludzi zmierzających do ziem obiecanych / jakich obiecanych? / pozostaje lista zabitych // (...) jak gdyby historia zawsze powtarzała lekcję z geografii”.

Z kolei wiersz „Wenecja, cmentarz San Michel” poświęca refleksji o życiu Ezry Pounda, jednego z najwybitniejszych przedstawicieli poezji modernistycznej, a równocześnie człowieka zafascynowanego faszyzmem i osobą Mussoliniego:
Ten człowiek wypowiedział słowa / zdania / zapisał całe strony / w książkach // które lepiej zapomnieć / których nie wolno zapomnieć / żeby nie zapomnieć / że jego słowa zdania strony / i całe książki / są zapisane zbrodniami / w epoce / kiedy zbrodnia była zwykłą monetą / kiedy zbrodniarze chodzili po ulicach // (...) Między niebem i ziemią / pochyliłem się / nad grobem tego człowieka // i myślę / że życie składa się ze wszystkich żywotów / jakie człowiek spotkał podczas swojego życia // i wiem / że ten człowiek spotkał ludzi / których ja podziwiam / których czytałem / i nadal czytam // wierzę / że między ziemią i niebem / jest w czym się pogubić // w tych pytaniach / które stawia człowiek / drugiemu człowiekowi”.

Tekst ten wydaje mi się szczególnie ważny ze względu na zwrócenie uwagi na problem zagubienia w etycznych wyborach i usprawiedliwiania etycznie potępionych poglądów czy działania. Tym samym generuje pytania:
Czy służenie bestialstwu można rozpatrywać w kategoriach zagubienia?
Czy przywódcy mogą aż tak uwodzić, że ich zbrodnie schodzą na dalszy plan?

Poeta stara się nie moralizować, wybiera poetykę reportażu. Zwłaszcza utwory w trzeciej części tomu („Krzyk wielokrotny”) są bliskie cechom tego gatunku. Można powiedzieć, że Le Men w pewien sposób eksperymentuje, przenosząc gatunek publicystyczno-literacki w obszar poezji. Zdarzenia i towarzyszące im okoliczności są przedstawione w sposób wiarygodny, czemu służą następujące zabiegi literackie:
– opisane zdarzenia zostają umiejscowione w konkretnej geograficznej przestrzeni, np.: „Pięć kilometrów i sto lat od Goethego, Buchenwald”, „Wenecja, cmentarz San Michele”, „Wokół gór Libanu”, „Na drodze z Algieru do Ghardai”, „W Chengdu, w domu poety Du Fu”, „Na Wyżynie Tybetańskiej w drodze do jeziora Qinghai (Kuku-nor)”, „Luguivy-de-la-Terre”; i w dokładnym czasie, np.: „13 lutego 2005 roku” (zamach w Bejrucie), „między 14 kwietnia i 13 października 1990” (wojna w Libanie), „od 16 do 18 września 1982” roku (zamordowani przez chrześcijańską Falangę);
– przedstawione historie dotyczą zdarzeń, których osoba mówiąca w utworze jest uczestnikiem lub świadkiem, np. „widziałem / pałac w którym Goethe żył / kiedy był ministrem wojny; wieczór Ramadanu / wieczór dzielenia się // i on się podzielił”;
– autentyczność wydarzeń mają udokumentować historyczne postaci (np. Goethe, Ezra Pound, premier Libanu Rafic Hariri, chiński poeta Du Fu z czasów dynastii Tang), przytoczone cytaty lub dane (np. „od tysiąca do trzech tysięcy mężczyzn kobiet (...) zamordowanych”); troska o szczegóły, dokładność opisów (np. „zobaczyłem / na poboczu / kawałek arbuza // z / pozostawionymi / w miąższu śladami zębów // zobaczyłem / daleko / w trawach / znikającą mysz”);
– z jednej strony sposób prezentowanie zdarzeń cechuje obiektywizm i pozorna beznamiętność, z drugiej – subiektywizm, chęć podzielenia się z czytelnikiem nasuwającą się refleksją (np. „i myślę / że życie składa się ze wszystkich żywotów / jakie człowiek spotkał podczas swojego życia”).

Tom Tu i tam składa się z trzech części, zawierających łącznie dwadzieścia cztery wiersze („Wyspa na ziemi” – 13, „Ciężar obłoku” – 4, „Krzyk wielokrotny” – 7). Przechodzą one od skali mikro do makro i w tych wymiarach rozpatrują jeden z najbardziej wyeksploatowanych w sztuce tematów – śmierć. Czy można tak „spracowany” motyw pokazać w sposób, który zaciekawi odbiorcę? To nie lada wyzwanie, gdyż tylko cienka linia oddziela Sztukę od sztuki, mówienie frazesów od Poezji. Le Men broni się prostotą formy, wręcz ascetyczną czasami i ten wybór wydaje mi się jedynie słuszny – o rzeczach najtrudniejszych mówić najprościej.
Nie tylko poeta musi się wybronić, recenzent też. Bo o ile poeta zdoła się ukryć za poetyckim językiem, to recenzent, omawiając tematykę jego wierszy, balansuje na granicy mówienia oczywistości, łatwo mu zarzucić żonglowanie truizmami.
Więc może twórcy powinni już odpocząć od „wyeksploatowanych” toposów?
Nie tylko trudno byłoby sobie wyobrazić taką sytuację, ale i czasowe porzucenie tychże tematów zostałoby od razu zauważone przez odbiorców i traktowane jako dotkliwy brak. Dlaczego?

Znowu muszę przywołać ostatnie dni grudnia, kiedy zaczęłam czytać wiersze Le Mena i ich lektura zbiegła się, jak zawsze w tym czasie, ze spojrzeniem wstecz. A rok nie był wesoły i nic nie zapowiadało, że będzie lepiej. Nastroje rówieśników też raczej minorowe. Prawie jednocześnie odbieram esemesa od jednego z nich: „Ja tymczasem likwiduję ‘aktywa’ w ramach przygotowań wiadomych” i otwieram „Tu i tam”... A ten upływający czas zaczyna stawać się prawie materialny.
Czytanie nie jest aktem biernym. Pozwala nie tylko poznać jeszcze jeden punkt widzenia na dany temat, zwraca uwagę na proponowaną przez poetę estetykę, jego wrażliwość, ale też prowokuje do własnych rozważań na dany temat. Z jednej strony do sondowania samego siebie, z drugiej – do rozmyślań nad kryzysem ludzkiego sumienia, skutkami bezrefleksyjności człowieka.
Ryszard Koziołek napisał: „Dobrze się myśli literaturą”. To fakt. Dlatego cudza wyobraźnia poetycka, w tym przypadku Le Mena, każe nam nie tylko przejrzeć się jak w lustrze, zapraszając na spotkanie z „ostatecznością”, ale też daje jeszcze jedną propozycję estetyczną, z która możemy się utożsamić lub ją odrzucić (co też jest sposobem na poznanie siebie).

Kazimierz Brakoniecki w wierszu Yvon Le Men pytał:
„Jaka jest postać starszego mężczyzny?”, a w zamieszczonym na końcu książki słowie od tłumacza uzupełnił jego poetycką biografię: „Yvon Le Men (rocznik 1953) reprezentuje doświadczenie, pamięć, resentymenty Bretanii północnej, tej mniej „śródziemnej”, a bardziej atlantycko-północnej. (...) Nie zdecydował się zdobyć wykształcenia uniwersyteckiego, porwany przez zbuntowane pokolenie lat 70. i wczesne sukcesy jako natchnionego barda-oratora, uczestnika literackich krajowych i międzynarodowych festiwali oraz niezliczonych spotkań poetyckich – (...) w płodnym uprawianiu literatury dojrzał (i tę zdobycz kultywował) ogromną szansę na artystyczną i osobowościową samorealizację, na zbudowanie atrakcyjnej tożsamości zakorzenionej ‘tu i teraz’, na zdobycie zasłużonego awansu społecznego, utrwalenie pozytywnego obrazu swojego Ja i ukochanych stron rodzinnych”. Jeszcze dwie cechy twórczości Le Mena, zaakcentowane przez tłumacza, wydają mi się ważne, ta, że „z lokalnej tematyki autobiograficzno-regionalnej uczynił uniwersalną oraz że z biegiem lat skutecznie pozbywał się ckliwości, sentymentalizmu, moralizatorskiej deklaratywności (...) na rzecz intrygującego obrazu poetyckiego”.

Żeby skonfrontować opinię tłumacza i moje uwagi o wierszach, trzeba po prostu sięgnąć po tomik „Tu i tam”. Czy będzie to jeszcze jedna propozycja tekstu literackiego, którym dobrze się myśli?
Anna Krasuska


Yvon Le Men Tu i tamhttp://www.wforma.eu/tu-i-tam.html