copyright © https://www.biuroliterackie.pl 2022
O życiopisaniu, dostrajaniu się do świata i przemieszaniu się z miejsca w miejsce (...) jest „Ciało absolutu” Kennetha White’a (Wydawnictwo Forma) i tu już muszę uruchomić tryb polecający. White, autor z którym od dawna poznaje nas Kazimierz Brakoniecki, wydając m.in. w Formie kolejne tłumaczenia jego wierszy, rozmów i esejów, znany jest akademickiej humanistyce przede wszystkim jako twórca pojęcia geopoetyki, które na nasze potrzeby przetworzyła i zaadaptowała Elżbieta Rybicka. Sama geopoetyka jest zaś częścią szerokorozumianych nurtów ekokrytycznych i ekologicznych, chodzi w niej bowiem właśnie o zamieszkiwanie w świecie i dostrajanie się do niego wraz z językiem lub poprzez język (kluczowa byłaby tu na pewno kategoria „miejsca” – bycia tu-oto i bycia zawsze-gdzieś-indziej). Szkockiego pisarza, poety, naukowca, podróżnika (por. wydana u nas w offowym Przedświcie „Niebieska droga”) i specjalisty z wielu dziedzin, rzeczywiście trochę w polszczyźnie mamy, a jednak funkcjonuje on jakoś marginalnie, obok kanonu. (...) sam White napisał tyle książek (samych esejów ze dwadzieścia tomów), że próg wejścia może teraz być dość wysoki i zniechęcać młodszych czytelników. Ale zupełnie tak nie jest – to liryka starej, bitnikowsko-hipisowskiej tradycji, która zmierza na Wschód, w stronę zen, żeby ponownie połączyć się z Ziemią i Kosmosem, odzyskać utraconą pełnię, która – zgodnie z tą logiką – jest właściwie kontemplowaniem pustki i nieobecności. Do tego dochodzi oczywiście element erudycyjny, bo White nie tylko wędruje i medytuje (ach, wróć, śląska szkoło życia), ale też czyta i studiuje filozofów, dialoguje z nimi, kontempluje dzieła sztuki i uprawia intelektualny, prawie że akademicki namysł. Nade wszystko jednak afirmuje – możliwie szeroko, ale „w stanie umiarkowanej ekstazy”, bo „najważniejsze/ to całkowicie być/ obecnym w tym, co się uobecnia”. Jego poezja oscylować więc musi między żywiołem uczonego traktatu (głosem mędrca, podmiotem raczej doświadczenia niż książkowej wiedzy) a wyzwalaniem się od „ja” poprzez medytacyjne mantry:
Opanować przestrzeń najtrudniejszą,
złocone gałęzie o groteskowych kształtach
na sosnach.
Opanować przestrzeń najtrudniejszą,
wygładzony otoczak poruszany przypływem i odpływem,
doskonały i pasujący mądrze do dłoni.
Opanować przestrzeń najtrudniejszą,
szkielet ptaka znaleziony na łące dzisiaj,
wzloty i upadki ciałka, które się rozpadło.
Opanować przestrzeń najtrudniejszą
(„Najtrudniejsza przestrzeń”)
Intryguje mnie intelektualny, skupiony charakter tych wierszy oraz skłonność White’a do wschodnich form minimalizmu – ruch w stronę koanów, niewymuszonego haiku (cały, zamykający tom cykl „Haiku” – trzydzieści siedem tekstów – jest fenomenalny) oraz studiowania pejzażu w duchu dawnego, chińskiego i japońskiego malarstwa. White jest przeciwieństwem naszego Przybosia – kondensuje energię i napina wiersz, jakby giął stalową cięciwę, podziwia potęgę natury i inscenizuje sytuację liryczną, która ma niemalże architektoniczny wymiar, ale zamiast zwolnić mechanizm poetyckiej eksplozji, pozwala zastygnąć tej bryle wrażeń. Jeszcze jeden tekst, na zachętę – „Pireneje: jedenaście widoków”:
1
Kiedy mówią przy mnie
o realności,
to zawsze każę
patrzeć na góry.
2
Na tych piętnastu szczytach
nie porusza się nic,
chyba że chmury.
3
Ulewy przychodzą falami,
potem pojawia się światło,
które drży na skale
bez nazwy.
4
Żadnych ptaków,
w oddali jakieś szmery –
może to wiatr.
5
W porannej mgle
cienka i niebieska linia,
to także góra.
6
Nieruchome ciało,
góra,
i szczekający pies.
7
Pireneje,
ach te Pireneje.
8
W takiej ciszy, którą wreszcie znam.
nawet słowo „pustka” jest za dźwięczne.
9
Trzy tysiące książek,
aby wyrazić
jedną górę.
10
Dzisiaj,
w błękitnym popołudniu
góra oddycha.
11
Najczystsze powietrze,
niesłyszalny wiatr
idzie, skacząc po górach.
Takie to „widoki”, szkice – jedenaście mgnień oka, góra i szczekający pies.
Jakub Skurtys
Kenneth White Ciało absolutu – http://www.wforma.eu/cialo-absolutu.html