copyright © http://annasikorska.blogspot.com 2024
Obszar ludzkiego poznania zmienia się wraz z rozwojem nauki. Na początku zdobywanie wiedzy o otoczeniu było proste: to, co widoczne, słyszalne, namacalne istnieje. Później zaczęły pojawiać się różnorodne wizje, kolejne odkrycia, które sprawiły, że zrozumieliśmy jak bardzo wiele kryje się przed naszymi zmysłami, w jak niesamowicie olbrzymim świecie pełnym ukrytych zjawisk istniejemy. Próby opisania niewidocznego to dążenie do szerokiego poznania. Jednym z takich niedostrzeganych i niewyczuwanych przez nas elementów są ultradźwięki, czyli fale dźwiękowe o tak wysokiej częstotliwości, że nie są słyszane dla człowieka, ale mogą być odbierane przez zwierzęta czy rośliny i wpływać na elementy stałe otoczenia Do tego określone fale dźwiękowe pomagają nam w odkrywaniu tego, co niewidoczne. Wykorzystanie sonarów czy ultrasonografów wprowadza nas do świata tajemnic, możliwości badania tego, co przed nami ukryte i przez wieki uważane było za pewnego rodzaju magię, obrośnięte tabu. Do tego stały się świetnym narzędziem do pomiarów, wspomagających zmianę właściwości fizycznych przedmiotów, przez co znajdują szerokie zastosowanie w naszym życiu. Niby niewidoczne, niedostrzegane, a jednak ważne. I to zarówno w obróbce materiałów, zmian właściwości pokarmów jak i zastosowanie w echolokacji. Rosnące możliwości poznawcze, coraz większe możliwości wytwarzanych sprzętów uświadamiają nam też jak bardzo ultradźwięki są wykorzystywane przez różne elementy w przyrodzie. A co by było, gdyby wszystko, co nas otacza było pewnego rodzaju forma ultradźwięku? Jakby ona stanowiły o tym, kim jesteśmy? A może właśnie tym jest teraźniejszość obrośnięta mnóstwem doświadczeń, które są niewidoczne, ale ich ślady nosimy w sobie? Te pytania nasuwają się w czasie lektury książki Macieja Bieszczada „Ultradźwięki”.
W tomie znajdziemy prozę poetycką, z której wyłaniają się następujące po sobie wycinki z życia. Są niczym migawki z różnych miejsc oraz czasów. Każde z nich jest ważne, bo składają się na doświadczenie narratora/podmiotu/bohatera, sprawiają, że jest on taką, a nie inną osobą i kształtują jego teraźniejszość, sposób patrzenia na wiele rzeczy. Niewidoczne dla nikogo, ale istnieją w pamięci, tworzą sieć wspomnień, budują osobowość, wpływają na odbiór hermeneutyczny wytworów innych ludzi oraz relacje z nimi. Każde przeżycie współistnieje obok innych na równych prawach nabierając cech niezwykłych, obrastając magią, tworząc zadziwiające powiązania i skojarzenia. Nakreślony przez autora świat pełen jest surrealizmu, realizmu magicznego, a jednocześnie zwyczajny, namacalny, realny. Wyłania się z nich obraz dzieciństwa obrośniętego rozczarowaniem z zabaw oraz niezwykłych przejść do zaczarowanych krain, wędrówek między domem, szkołą i biblioteką, opowieściami dorosłych zaczarowujących otoczenie oraz architekturą wywołującą określone skojarzenia. Akcja rozgrywa się między jawą i snem. Do tego ciągi zdarzeń w tajemniczy sposób są tu ze sobą powiązane i każde znajduje się na tych samych prawach. Z podsuwanych scenek wyłania się dzieciństwo toczące się między trzema punktami oraz naznaczone milczeniem ojca i nieobecnością matki, obrazami prowincjonalnego życia, które wydaje się nieruchomieć w czasie biegu bohatera przemierzającego w czasie i przestrzeni. Bohater się zmienia, a otoczenie w jego pamięci pozostaje takie, jakim było. Codzienności towarzyszy uczenie się, fascynacja światem, obserwowanie każdego elementu otoczenia i dążenie do poznanie tego, co zakryte, niedostrzegalne, a przez to nęcące i piękne. Uniwersum Macieja Bieszczada to świat pełen metafor, przebłysków wspomnień, snów, kreacji przeszłości, pragnień, marzeń, refleksji, wątpliwości wokół poznanych teorii oraz spotkań z Innym. Obrazy następują po sobie bez określonego klucza czasu. Narrator/podmiot liryczny/bohater wykreowany przez Bieszczada wprowadza nas w obszar wspomnień z wczesnego dzieciństwa, by stopniowo śledzić proces doświadczania i uczenia się świata, rozmów z bliskimi i dorosłymi z otoczenia („najważniejsze znajduje się blisko”), zachowania rówieśników („narzucono mi role zabójców strzelających z wystruganej broni”) oraz tworzenia światów „W pniu mieszkał lament, co płakał ze szczęścia”.
Czas płynie tu szybko. Dzieciństwo pełne pędu („Wszędzie poruszałem się biegiem”) przechodzi w czasy studenckie, dystansowanie się do poznanych rzeczy, wybieranie życiowej drogi, dążenie do samopoznania, egzaminy z człowieczeństwa, aby dojść do teraźniejszości, w której każda przeżyta w przeszłości chwila jest ważna. Z wiekiem bohater coraz więcej wie o świecie i ludziach i to sprawia, że coraz bardziej zdaje sobie sprawę jak wielu rzeczy jeszcze nie poznał, jest dla niego zakrytych, niedostępnych, a przez to pięknych i fascynujących. Główną prawdą powracającą w wielu miejscach w postaci pytań jest zauważenie znaczenia rozmyślań nad sensem naszego istnienia:
„– Po co tu jesteśmy?
– Żeby tęsknić (...). Tęsknota pomaga wrócić”
(„Rycina ze słońcem”).
„Ultradźwięki” pozwalają nam wejść do świata inspiracji, odkryć źródła oraz mistrzów ku którym zwraca się twórca. Znajdziemy tu takie nazwiska jak Rimbaud, Schulz, Dostojewski, Schrödinger, Prus, Cervantes. Obok doświadczania sztuki jest też mierzenie się ze słabościami swojego ciała, walka o przetrwanie, na którą nie zawsze jest siła:
„– Zrezygnowałem z dalszego leczenia, powiedziałem im, że już nie mam siły.
– I co teraz będzie?
– Teraz będę żył”
(„Rozmowa telefoniczna”).
W tomie „Ultradźwięki” rzeczywistość przefiltrowana jest przez wrażliwość poety poddającego swoje życie hermeneutycznemu opisowi. Proste obrazy, które często nakreślono kilkoma lub kilkunastoma prostymi, oszczędnymi zdaniami niosą ogrom emocji, z których składa się osobowość narratora, który jest jak rzeka zamykająca tom: zbiera wszystko, co niepotrzebne, aby oczyścić otoczenie, zrobić przestrzeń dla kolejnych rzeczy.
Anna Sikorska
Maciej Bieszczad Ultradźwięki – http://www.wforma.eu/ultradzwieki.html