No to dalej w sprawie cienia. Chodząc po ulicach, zaułkach i zakamarkach mojego rodzinnego miasta (w którym bywam co parę lat), doznaję dojmującego wrażenia „wciśnięcia” w bycie już dokonane, w egzystencjalne i esencjonalne wydrążyny losu, który był mną pisany.
Właśnie – mną, a nie – mnie, bo przeze mnie stawał się losem innych, tak, jak pisany nimi, okazywał się (okazuje się) moim losem. Zdaje mi się więc, że jestem cieniem w takim znaczeniu, jakie się przydaje (!) zmarłym.
W dzieciństwie zdarzało mi się słyszeć okrzyk dorosłych (kierowany do podrostków): co z ciebie wyrosło! Zarówno w sensie afirmatywnym jak i pejoratywnym.
Co ze mnie wyrosło? Bielsko-Bialski księgowy rachunków sumienia. Przy czym bielsko trzeba czytać jako – w pewnym sensie „wściekły” rodzaj bieli, a białą – jako jej wersję „łagodną”. Z biblijną nadzieją na wybielenie. Jak by nie było.
© Bogusław Kierc