Karol Samsel Autodafe 8
Karol Samsel Autodafe 8
Anna Andrusyszyn Pytania do artystów malarzy
Edward Balcerzan Domysły
Henryk Bereza Epistoły 2
Roman Ciepliński Nogami do góry
Janusz Drzewucki Chwile pewności. Teksty o prozie 3
Anna Frajlich Odrastamy od drzewa
Adrian Gleń I
Guillevic Mieszkańcy światła
Gabriel Leonard Kamiński Wrocławska Abrakadabra
Wojciech Ligęza Drugi nurt. O poetach polskiej dwudziestowiecznej emigracji
Zdzisław Lipiński Krople
Krzysztof Maciejewski Dwadzieścia jeden
Tomasz Majzel Części
Joanna Matlachowska-Pala W chmurach światła
Piotr Michałowski Urbs ex nihilo. Raport z porzuconego miasta
Anna Maria Mickiewicz Listy z Londynu
Karol Samsel Autodafe 7
Henryk Waniek Notatnik i modlitewnik drogowy III
Marek Warchoł Bezdzień
Andrzej Wojciechowski Zdychota. Wiersze wybrane
Miałem pojechać na sylwestra, ale nie pojechałem, bo rabarbar się rozchorował. Coś mu poszło na liście. Jakaś żyłka pękła, jakiś niedomóg chwycił za nogi, a rabarbar zległ, zwinąwszy się w rulon na wyrku w ziemiance. Poza tym u nas dzisiaj deszczowo i wichurzasto. Południowo-zachodni tak się rozochocił, że bez tarczy ochronnej do niego nie podchodź. Oczywiście chodzi o wiatr. Żywopłot z ligustru trochę nas chroni.
Koło nosa przeszedł mi makowiec. Dokładnie się mu przyglądałem, jak szedł. Nogi miał trochę krzywe, głowę czarną, a rozłogi z ciasta. Nawet nie pomyślałem o konsumpcji, gdyż nazbyt byłem zaabsorbowany szukaniem nożyczek. Chciałem sobie coś wyciąć. Gdy w końcu znalazłem, okazało się, że nie mam zezwolenia na wycinanie i na używanie nożyczek. Złożyłem podanie i czekam.
Pierwszy wybuch usłyszałem gdzieś koło szesnastej. Potem przyszły kolejne. O dwunastej w nocy rok 2017 zderzył się z rokiem 2018. Albo jakaś rakieta międzykontynentalna musiała trafić w pobliski skład broni. Niebo zajaśniało, ziemia zadrżała, myszy zbiegły, a jeże podniosły krzyk. Rozpętała się wojna. Po kwadransie przestała się pętać. A potem zadęto w trąby, dając sygnał do rozpoczęcia polowania na ludzi. Istna sieczka.
Krzyczałem, że jestem tylko krzaczkiem porzeczki, ale nikt nie chciał mi uwierzyć. Pierwszy strumień z miotacza ognia dotarł do mnie z lewej. Potem były następne. Tyle jeszcze spostrzegłem, że żołnierze Nowego Roku mieli czyste mundury i brudne ręce.
►oficjalna strona internetowa autora