nowości 2025

Karol Samsel Autodafe 8

książki z 2024

Anna Andrusyszyn Pytania do artystów malarzy

Edward Balcerzan Domysły

Henryk Bereza Epistoły 2

Roman Ciepliński Nogami do góry

Janusz Drzewucki Chwile pewności. Teksty o prozie 3

Anna Frajlich Odrastamy od drzewa

Adrian Gleń I

Guillevic Mieszkańcy światła

Gabriel Leonard Kamiński Wrocławska Abrakadabra

Wojciech Ligęza Drugi nurt. O poetach polskiej dwudziestowiecznej emigracji

Zdzisław Lipiński Krople

Krzysztof Maciejewski Dwadzieścia jeden

Tomasz Majzel Części

Joanna Matlachowska-Pala W chmurach światła

Piotr Michałowski Urbs ex nihilo. Raport z porzuconego miasta

Anna Maria Mickiewicz Listy z Londynu

Karol Samsel Autodafe 7

Henryk Waniek Notatnik i modlitewnik drogowy III

Marek Warchoł Bezdzień

Andrzej Wojciechowski Zdychota. Wiersze wybrane

MACHNIĘCIA, Smoleński dzienniczek 22

2019-05-04 15:29

8 września, 2

Mamy tylko dwie godziny na Moskwę, a walizy jak telewizory marki Rubin. Najpierw krótkie jedzenie tam, gdzie poprzednio. Ta sama skośnooka kelnerka, której D. podarował paczuszkę naszych pierników. Jem coś zapiekanego w czymś kruchym i gładkim plus limoniada o smaku grejpfruta, D. sałatę z mięsem plus limoniadę wiśniową. Smacznie. Wychodzimy, a tu zimne słońce, węże samochodów bez końca klaksujących. Wietnamczyk myje z wysięgnika okna wystawowe, chlapiąc niemiłosiernie trotuar, na jednym z wysokościowców trzech zawieszonych na linach pucuje okna. Idziemy przed siebie na Płac Czerwony, naprzeciw pomnika Żukowa. Już majaczą w oddali brzeżki czegoś dużego, rąbki i cuda naprawdę. Fale ludzi po jednej i drugiej stronie trotuarów zupełnie jak tafle lodowe. Na placu huśtawy z ludzkimi ciałami, z boku gotują scenę pod grube zespoły. Lecimy slalomem między извените a спосиба. Хорошо, mówię do siebie i nawet gdybym do D. powiedział, to i tak bym z głosem do niego nie doszedł. D. decyduje skręcić na Arbat, że niedaleko. Torby nasze kochane śmigają za nami jak psy posłuszne, więc im i Arbat nie straszny. Trafiamy na milicyjną blokadę, OMON barczysty straszy, jakaś kałuża jak pół świata, przez którą pchają się luksusy moskiewskie. Fontanny, place, świątynie i w końcu Nowy Arbat szeroki i gromki. Stoimy chodzimy szukamy. Czas płynie. Wrócić trzeba już, bo na Szeremietiewo musimy na 15 dotrzeć. Arbat już widzimy, już świat dawnej artystowskiej Moskwy nam wchodzi, ale tylko z daleka. Zawracamy w stronę dworca. Szybko i pot na walizy nasze wchodzi i my razem z tym wszystkim znów patrzymy na rozłożystą, bogatą Moskwę na sygnale sunącą. W górze złota gwiazda czerwona i dom ze śladem Czechowa. Już blisko dworzec się robi. Napis „Аерофлот” się przed naszymi oczami ukazuje i zaraz po lewej stronie seledyn dworca jak pałac.

© Maciej Wróblewski