Karol Samsel Autodafe 8
Karol Samsel Autodafe 8
Anna Andrusyszyn Pytania do artystów malarzy
Edward Balcerzan Domysły
Henryk Bereza Epistoły 2
Roman Ciepliński Nogami do góry
Janusz Drzewucki Chwile pewności. Teksty o prozie 3
Anna Frajlich Odrastamy od drzewa
Adrian Gleń I
Guillevic Mieszkańcy światła
Gabriel Leonard Kamiński Wrocławska Abrakadabra
Wojciech Ligęza Drugi nurt. O poetach polskiej dwudziestowiecznej emigracji
Zdzisław Lipiński Krople
Krzysztof Maciejewski Dwadzieścia jeden
Tomasz Majzel Części
Joanna Matlachowska-Pala W chmurach światła
Piotr Michałowski Urbs ex nihilo. Raport z porzuconego miasta
Anna Maria Mickiewicz Listy z Londynu
Karol Samsel Autodafe 7
Henryk Waniek Notatnik i modlitewnik drogowy III
Marek Warchoł Bezdzień
Andrzej Wojciechowski Zdychota. Wiersze wybrane
8 września, 3
Jesteśmy. Chwytamy jak inni nasze bagaże i ślup na sunącą taśmę. Za firanką robią prześwietlenie naszym wewnętrznym sprawom. Pancerna torba i waliza na konia. Znów chwytamy nasze toboły i do automatu na bilety: połyka, wypluwa. Chwytamy. Strażnik jak siedem nieszczęść lekko przechadza się po peronie i czasem spogląda na nas – tych oddzielonych od niego i peronu taśmą. Czeka na sygnał, by gromadzących się coraz liczniej w przedsionku prowadzącym na peron wpuścić. Mieszają się głosy, języki, garnitury i bluzeczki jak ślad po pajęczynie. Puścił. Tłum kolorowy napiera, przyśpiesza, faluje i ginie nagle w аероекспрессе.
Na lotnisku w końcu mamy polski internet. Skrzynka D. zapchana. Trudno mu wyjść z listów kleconych naprędce i tych błagalnych, odstudenckich. Potem picie, ciastko, toaleta. Wejście otwierają powoli. Najpierw odprawiają niepełnosprawnego, potem grupkę ważniejszych, w końcu nas. Chodzimy, siadamy, lot, lot. Chmury i brzęczenie z boku. Zachód świeci mi prosto w oczy. Warszawa. I gnamy na złamanie karku, żeby zdążyć na pociąg do Torunia. A tu jeszcze straż graniczna, kupowanie biletu w maszynie, żeby dojechać na Warszawa Zachodnia. Liczenie minut, dreptanie, nerwowe chwile i obliczenia tak zbędne. Z D. dzielimy się nadzieją jak opłatkiem, zdążymy. Poganiamy zamykanie drzwi. Służewiec, Al. Jerozolimskie, Zachodnia. Wiemy, że „Brda” stoi na szóstym, więc чемаданы nasze taszczymy. Ze schodów i na schody, ręce mdleją od tych naszych włości podróżnych. To idzie 12 godzina naszej odysei. Pociągu brak robi nam tak mocno niedobrze na sercu, na duszy i rozumie, że muszę spojrzeć na żółty księżyc jakby chory był na coś nieprzyjemnego i wstydliwego. Pomaga. Opóźnienia na Zachodniej mocarne się zrobiły, że nawet „Brda” przyjechana – jak wyklarował kierownik w spoconej koszuli – jest spóźniona bardziej jeszcze niż mówią przez megafon automatyczne głosy naśladujące średnio wykształconą kobietę z lekkim wąsem pod nosem. Lepiej, mówi kierownik w spoconej koszuli z raportówką byle co zawierającą, jechać „Uznamem”. Jezu drogi na Świnoujście. Biegniemy schodami na dół przez zwykłe smrody Zachodniej. Automat sprzedaje nam na „Uznam” dwa miejsca na jednym bilecie. Wagon 20, miejsca 63 i 64.
© Maciej Wróblewski