Karol Samsel Autodafe 8
Karol Samsel Autodafe 8
Anna Andrusyszyn Pytania do artystów malarzy
Edward Balcerzan Domysły
Henryk Bereza Epistoły 2
Roman Ciepliński Nogami do góry
Janusz Drzewucki Chwile pewności. Teksty o prozie 3
Anna Frajlich Odrastamy od drzewa
Adrian Gleń I
Guillevic Mieszkańcy światła
Gabriel Leonard Kamiński Wrocławska Abrakadabra
Wojciech Ligęza Drugi nurt. O poetach polskiej dwudziestowiecznej emigracji
Zdzisław Lipiński Krople
Krzysztof Maciejewski Dwadzieścia jeden
Tomasz Majzel Części
Joanna Matlachowska-Pala W chmurach światła
Piotr Michałowski Urbs ex nihilo. Raport z porzuconego miasta
Anna Maria Mickiewicz Listy z Londynu
Karol Samsel Autodafe 7
Henryk Waniek Notatnik i modlitewnik drogowy III
Marek Warchoł Bezdzień
Andrzej Wojciechowski Zdychota. Wiersze wybrane
18 września 1986
Z Okęcia wracałam tramwajem. Byłam obserwowana. Osoby siedzące po lewej i po prawej stronie tramwaju porozumiewały się ze sobą. Wysiadłam i zobaczyłam kiosk z jabłkami. Była pora, gdy dzieci idą do szkoły. Szedł przede mną chłopiec po chorobie Heinego – Medine’a, szedł tak, że nie mogłam go ominąć. Weszłam w bruzdę, między chwasty, ale obserwatorzy z tramwaju wybiegli naprzód i zdążyli się zaczaić. Postanowiłam nie zwracać na nich uwagi. Na przedmieściu było więcej łąk niż domów. Nagle, wśród trawy zobaczyłam dziecko, malutką dziewczynkę pędzącą na krótkich nóżkach, wyciągającą rączki. Zatrzymałam się i krzyknęłam: chodź! Wtedy zaczęła kurczyć się do małej piąstki, do mgły, aż się rozpłynęła. Na niebie w tym samym czasie i w taki sam sposób zniknęła tęcza. Moi prześladowcy szli przede mną, oglądając się, wiedzieli, że to jedyna droga, jaką mogę iść. Mijaliśmy skrzyżowanie ulic, po którym zaczęły sunąć do startu samoloty ciężarowe, ogromne raki. Były czerwone i zielone. Zatrzymaliśmy się, gdy stąpały odnóżami i naraz, z hukiem, wstępowały w powietrze. W tym czasie zrównałam się z prześladowcami i poznałam ich, kobietę w czerni i mężczyznę jej podległego, o okrągłej dziecinnej twarzy.