nowości 2024

Edward Balcerzan Domysły

Wojciech Ligęza Drugi nurt. O poetach polskiej dwudziestowiecznej emigracji

Zdzisław Lipiński Krople

Tomasz Majzel Części

Karol Samsel Autodafe 7

Andrzej Wojciechowski Zdychota. Wiersze wybrane

książki z 2023

Andrzej Ballo Niczyje

Maciej Bieszczad Pasaże

Maciej Bieszczad Ultradźwięki

Zbigniew Chojnowski Co to to

Tomasz Dalasiński Dzień na Ziemi i 29 nowych pieśni o rzeczach i ludziach

Kazimierz Fajfer Całokształt

Zenon Fajfer Pieśń słowronka

Piotr Fluks Nie z tego światła

Anna Frajlich Szymborska. Poeta poetów

Adrian Gleń Jest

Jarek Holden Gojtowski Urywki

Jarosław Jakubowski Baza

Jarosław Jakubowski Koń

Waldemar Jocher dzieńdzień

Jolanta Jonaszko Nietutejsi

Bogusław Kierc Dla tego

Andrzej Kopacki Życie codzienne podczas wojny opodal

Jarosław Księżyk Hydra

Kazimierz Kyrcz Jr Punk Ogito w podróży

Franciszek Lime Garderoba cieni

Artur Daniel Liskowacki Do żywego

Grażyna Obrąpalska Zanim pogubią się litery

Elżbieta Olak W deszczu

Gustaw Rajmus >>Dwie Historie<< i inne historie

Juan Manuel Roca Obywatel nocy

Karol Samsel Autodafe 6

Kenneth White Przymierze z Ziemią

Andrzej Wojciechowski Budzą mnie w nocy słowa do zapisania

Wojciech Zamysłowski Birdy peak experience

City 6. Antologia polskich opowiadań grozy

PISMO SZYBKIE, Sennik szczęśliwicki (47)

2023-01-13 16:08

8 października 1986
Miejsce początkowo wyglądało na letnie wczasowisko leśne, potem na dom góralski, gdzie wpadliśmy w pułapkę, potem na odrestaurowywaną starą fabrykę, w końcu było również Warszawą, bo jeździły tam autobusy o warszawskich numerach, autobus 148 miał trasę okrężną Jagiellońska – Jagiellońska. Dalej wjeżdżało się w środek ziemistej góry grożącej oberwaniem, w parę osób odłączyliśmy się od wszystkich, wysiedliśmy i poszliśmy omijając drogę, wzdłuż linii sosen, mijając ślady po ogniskach, dowody pobytu tutaj innych wspinaczy, aż dotarliśmy do góralskiej chaty, będącej fabryką twórczości. W tej chacie – fabryce byli Olbrzymi. Jeden ogromniejszy od drugiego. Wchodzili tu z misją, aby nas spłoszyć, a jednocześnie nie pozwolić nam wyjść. Próbowaliśmy ucieczki. Zagadywałam Olbrzymów, ale odtąd pilnowano nas tym bardziej. W portierni siedziała śledząca wszystko kobieta, zagadała się jednak z pewnym młodym człowiekiem, uciekliśmy za jej plecami, ale ucieczka ta, okrężnie, zaprowadziła nas z powrotem do chaty Olbrzymów. Wróciliśmy, bo niektórzy obchodzili imieniny, podawano sobie talerzyki z ciasteczkami, które były imitacją, nie można było tutaj dostać niczego prawdziwego. Wtem goście zniknęli, a gdy chciałam też się stąd wydostać, okazało się, że jedyny autobus 148 krąży po zamkniętej trasie, nie było stąd wyjścia.

© Marta Zelwan