Przeczytałam, że mając osiemdziesiąt lat, mogę zrobić coś nieprzewidywalnego. Małgorzaty już tak mają. Zakładam, że dożyję. Będę żywa, bo nie będę umarła, a może są na to jakieś pastylki, miętówki? Musi być coś, co przytrzyma mnie dłużej przy szachach, co pozwoli wciąż śpiewać arie pod prysznicem. Jeżeli będzie wojna, to nic z tego. Wysiłek umrze razem ze mną i mam nadzieję, że Paddy zdąży wrócić z urlopu. Bez niego czuję się fatalnie. Muszki mnie męczą, topią się w kawie, w wodzie, sok im już nie wystarcza. I nie mam wieczorem zimnych stóp, nie, ale kiedy zamykam oczy, nie odchodzę w siebie. Otaczam się mgłą, a pociągi jadą i jadą. Duszę się. Dlaczego tu jestem? Czego chcę od życia, no czego?! Czekanie zamraża kubek. Dopominam się i z tego powodu czuję okropnie.
© Małgorzata Południak