– Tak, wiem!
Wieszam obrazy na ścianach, słucham Abrahamsena i czytam nadesłane powieści. Troels Abrahamsen jest genialnym muzykiem i kompozytorem, Jego barwa głosu świdruje zmysły, przekracza realność, idę dalej, dalej, niż weszłam, czytając Kunderę, Ashbery’ego czy Borgesa, dalej niż Ginsberga. Abrahamsen ze swoimi dźwiękami stał się w mojej rodzinie nadrzeczywisty. Przestrzeń wypełniają idealne proporcje wszystkiego, ten facet mi się nie nudzi. On pobudza, wyrywa, kreuje – tak wyglądam „od kuchni”. Całe to gadanie o wizerunku, przemocy, wyzwolonej wyobraźni. To tak nie działa. Jest Troels, ja jestem, litr kawy, pudełko biszkoptów w czekoladzie, czasami wymieniam na pleśniowy ser i czerwone wino, znowu podnieśli VAT na alkohol. Są nosorożce, ja jestem – przedzieram się przez pancerz, układam w szczegółach, pustostanach, wypełniam rogi i tworzę fragmenty wnętrza. Mam właściwe warunki do uprawiania sztuki. Jakiejkolwiek. Rozumiem potrzeby ludzi, abstrakcję liryczną, te wszystkie grona erudytów, którzy są skłonni zdominować kulturę, sztukę – jednak mnie im się nie uda. Jestem zbyt skomplikowana, hermetyczna, wymagająca. Przepraszam.
© Małgorzata Południak