nowości 2025

Gustaw Rajmus Królestwa

Karol Samsel Autodafe 8

książki z 2024

Anna Andrusyszyn Pytania do artystów malarzy

Edward Balcerzan Domysły

Henryk Bereza Epistoły 2

Roman Ciepliński Nogami do góry

Janusz Drzewucki Chwile pewności. Teksty o prozie 3

Anna Frajlich Odrastamy od drzewa

Adrian Gleń I

Guillevic Mieszkańcy światła

Gabriel Leonard Kamiński Wrocławska Abrakadabra

Wojciech Ligęza Drugi nurt. O poetach polskiej dwudziestowiecznej emigracji

Zdzisław Lipiński Krople

Krzysztof Maciejewski Dwadzieścia jeden

Tomasz Majzel Części

Joanna Matlachowska-Pala W chmurach światła

Piotr Michałowski Urbs ex nihilo. Raport z porzuconego miasta

Anna Maria Mickiewicz Listy z Londynu

Karol Samsel Autodafe 7

Henryk Waniek Notatnik i modlitewnik drogowy III

Marek Warchoł Bezdzień

Andrzej Wojciechowski Zdychota. Wiersze wybrane

WĘDROWNICZEK, Janek

2015-01-22 12:06

Janek był w minionym okresie kierownikiem działu partyjnego partyjnej gazety i siedział biurko w biurko z panią poseł partii obecnie rządzącej, która to poczciwa niewiasta od dwudziestu pięciu lat ustawia klocki w moim mieście. Choć w czasach transformacji Janek – Boże broń – nie zastawiał własną piersią tych wszystkich błędów i wypaczeń, które niczym ostre kamienie uprzykrzały drogę do świetlanej przyszłości, to została w nim jakaś taka nutka pokory w stosunku do aktualnej władzy, nieważne jaka by ona była – krajowa czy lokalna, oraz zamiłowanie do picia wódki.

Pozostanie on dla mnie postacią tragiczną, bo w gruncie rzeczy nie był złym człowiekiem – urodził się po prostu w złym dla siebie czasie i to życie stale zmuszało go do lawirowania, by nie dać się zepchnąć z powierzchni, by pozostać w pionie.

Gdy ludzie starego systemu wyrzucali go z pracy, załatwiłem mu w lokalnej gazetce etat sekretarza redakcji, za co był mi dozgonnie wdzięczny. Na swój sposób się lubiliśmy, choć zdarzyło mu się być wobec mnie nielojalnym, gdy za bardzo się wsłuchał w to, co w trawie piszczy.

I gdy już się wydawało, że wychodzi na prostą, właściciel kamienicy, w której mieszkał, podniósł czynsz tak wysoko, że Jankowi pozostało uciekać na wieś, na działkę, gdzie panowały iście spartańskie warunki. Była to dla niego – jak sam mówił – szkoła przetrwania. W końcu dopadł go wylew – pocieszał się wtedy, że Zaorski ma jeszcze gorzej.

Czasem do niego dzwoniłem, mówił mi wówczas, że tylko ja się nim interesuję, że tylko ja zawsze byłem wobec niego fair. W czasie ostatniej rozmowy zapytał mnie, kto wygrał wybory, bo nie docierają do niego żadne wiadomości.

Niedawno trafił w moje ręce aktualny leksykon dziennikarzy, były tam również nasze sylwetki. Okazało się, że Janek już od roku nie żyje.

© Marek Czuku