Karol Samsel Autodafe 8
Karol Samsel Autodafe 8
Anna Andrusyszyn Pytania do artystów malarzy
Edward Balcerzan Domysły
Henryk Bereza Epistoły 2
Roman Ciepliński Nogami do góry
Janusz Drzewucki Chwile pewności. Teksty o prozie 3
Anna Frajlich Odrastamy od drzewa
Adrian Gleń I
Guillevic Mieszkańcy światła
Gabriel Leonard Kamiński Wrocławska Abrakadabra
Wojciech Ligęza Drugi nurt. O poetach polskiej dwudziestowiecznej emigracji
Zdzisław Lipiński Krople
Krzysztof Maciejewski Dwadzieścia jeden
Tomasz Majzel Części
Joanna Matlachowska-Pala W chmurach światła
Piotr Michałowski Urbs ex nihilo. Raport z porzuconego miasta
Anna Maria Mickiewicz Listy z Londynu
Karol Samsel Autodafe 7
Henryk Waniek Notatnik i modlitewnik drogowy III
Marek Warchoł Bezdzień
Andrzej Wojciechowski Zdychota. Wiersze wybrane
28.05.22 Łódź
Dzisiaj już po raz dziewiętnasty spotyka się w moim mieście kilka tysięcy miłośników biegania, by wziąć udział w dorocznym Biegu Ulicą Piotrkowską na dziesięć kilometrów. Startuję i ja, a jest to mój debiut w tych zawodach. Biegowe miasteczko zlokalizowano w Ogrodach Geyera przy Białej Fabryce, a obecnie siedzibie Centralnego Muzeum Włókiennictwa. W pobliżu – już na samej ulicy – znajduje się start i meta.
Początek wyznaczono na godzinę dziewiętnastą, co mi bardzo odpowiada, bo jestem typową sową. Pogoda jest niezbyt korzystna jak na koniec maja: temperatura w okolicach dwunastu stopni i cały dzień wisi ryzyko przelotnych deszczów. Ale na szczęście tuż przed startem przestaje kropić, a gdy człowiek jest rozgrzany – umiarkowana temperatura wcale nie przeszkadza. Zaczynam spokojnym tempem, gdyż kołacze mi się w tyle głowy: „nie rumakuj, bo ci prądu zabraknie”, ale po paru kilometrach, w okolicach Dworca Fabrycznego – wydłużam krok i przez jakiś czas wszystkich po kolei wyprzedzam. Trasa jest bardzo łódzka, przyjemnie mijać charakterystyczne dla miasta miejsca i obiekty. Dobiegamy do ulicy Jaracza i zawracamy na Piotrkowską. W pobliżu dawnego Horteksu kibicująca nam grupka dziewcząt wystawia dłonie, przybijamy więc wszystkim po kolei piątki. Potem robię to samo na skrzyżowaniu z policjantką w białych rękawiczkach. Na środku ulicy zagrzewa nas do boju barwna Pani Łódź, czyli performerka Megi Holi, secesyjna dama w kwiecistym kapeluszu i sukni w kolorach łódzkiej flagi, z motywami herbu oraz elementami krajobrazu z łódzkich pocztówek.
Jeszcze tylko zakręt w prawo, w kierunku Parku Poniatowskiego, i z powrotem na Piotrkowską. Do mety pozostało jedynie półtora kilometra, a trasa jest opadająca, można zatem przyśpieszyć, oczywiście jeśli zachowaliśmy siły na końcówkę. Biegnie mi się dziś bardzo dobrze, wyciskam więc, „ile fabryka dała”. Na mecie mierzą mi czas, słabszy co prawda o osiem minut od życiówki sprzed ośmiu lat, ale to i tak dobrze, bo spodziewałem się znacznie gorszego z uwagi na dłuższą przerwę, jaką miałem w bieganiu. Ostatecznie jestem 2877. na 3116 osób, które ukończyły bieg, a w swojej kategorii wiekowej – 79.