nowości 2025

Karol Samsel Autodafe 8

książki z 2024

Anna Andrusyszyn Pytania do artystów malarzy

Edward Balcerzan Domysły

Henryk Bereza Epistoły 2

Roman Ciepliński Nogami do góry

Janusz Drzewucki Chwile pewności. Teksty o prozie 3

Anna Frajlich Odrastamy od drzewa

Adrian Gleń I

Guillevic Mieszkańcy światła

Gabriel Leonard Kamiński Wrocławska Abrakadabra

Wojciech Ligęza Drugi nurt. O poetach polskiej dwudziestowiecznej emigracji

Zdzisław Lipiński Krople

Krzysztof Maciejewski Dwadzieścia jeden

Tomasz Majzel Części

Joanna Matlachowska-Pala W chmurach światła

Piotr Michałowski Urbs ex nihilo. Raport z porzuconego miasta

Anna Maria Mickiewicz Listy z Londynu

Karol Samsel Autodafe 7

Henryk Waniek Notatnik i modlitewnik drogowy III

Marek Warchoł Bezdzień

Andrzej Wojciechowski Zdychota. Wiersze wybrane

WĘDROWNICZEK, Parkowe bieganie

2022-05-28 16:01

7.05.22 Łódź
Biegnę w zawodach z cyklu parkrun na dystansie 5 kilometrów, które odbywają się w łódzkim Parku im. Księcia Józefa Poniatowskiego. To ogólnoświatowa inicjatywa tworzona przez pasjonatów biegania, bez względu na wiek, płeć i sportowy poziom uczestników. Biegi te rozgrywane są niezależnie od pory roku i pogody w każdą sobotę o godz. 9:00 rano w parkach na całym świecie, na specjalnie w tym celu wyznaczonych, zawsze pięciokilometrowych trasach.
To wielka przyjemność, a jednocześnie świetna zabawa przebiec dystans wśród drzew i zieleni, gdy do tego przyświeca poranne majowe słoneczko, a współtowarzyszy nam setka równie pozytywnie zakręconych osób. Start i meta są w rejonie ulicy Inżynierskiej, a przebiegamy parkowymi alejkami dwa okrążenia. Uczestniczę w tym biegu już po raz trzeci, ale miałem sporą przerwę – ostatnio startowałem tu aż osiem lat temu.
Na początku trzymam się czołowej grupy, lecz szybko tracę z nią kontakt, biegnąc swoim tempem, by nie stracić sił, które trzeba umiejętnie rozłożyć na cały dystans. Do mety dobiegam dziewięćdziesiąty na 99 uczestników, którzy ukończyli bieg. Co prawda cieszę się, że nie jestem ostatni, ale uzyskany czas już mnie mniej raduje – osiem lat temu byłem o sześć minut szybszy. No cóż, latka lecą, a poza tym w ostatnich latach przeszedłem poważną chorobę, więc ogólnie wcale nie jest źle.

© Marek Czuku