nowości 2025

Karol Samsel Autodafe 8

książki z 2024

Anna Andrusyszyn Pytania do artystów malarzy

Edward Balcerzan Domysły

Henryk Bereza Epistoły 2

Roman Ciepliński Nogami do góry

Janusz Drzewucki Chwile pewności. Teksty o prozie 3

Anna Frajlich Odrastamy od drzewa

Adrian Gleń I

Guillevic Mieszkańcy światła

Gabriel Leonard Kamiński Wrocławska Abrakadabra

Wojciech Ligęza Drugi nurt. O poetach polskiej dwudziestowiecznej emigracji

Zdzisław Lipiński Krople

Krzysztof Maciejewski Dwadzieścia jeden

Tomasz Majzel Części

Joanna Matlachowska-Pala W chmurach światła

Piotr Michałowski Urbs ex nihilo. Raport z porzuconego miasta

Anna Maria Mickiewicz Listy z Londynu

Karol Samsel Autodafe 7

Henryk Waniek Notatnik i modlitewnik drogowy III

Marek Warchoł Bezdzień

Andrzej Wojciechowski Zdychota. Wiersze wybrane

Dariusz Muszer, 123 Hannover, Zakład o słoninę i plaster miodu

2020-07-20 16:37

Pewnego ranka niedźwiedź nadszedł od strony trzęsawiska z tłustym kawałkiem świni, a lis siedział na skale.Baśnie norweskie opowiedział Dariusz Muszer

– Dzień dobry, staruszku! – rzekł lis. – Co masz tam dobrego?

– Boczek i słoninę – odparł niedźwiedź.

– A ja też mam coś smakowitego! – zawołał lis.

– Tak, a co? – zapytał niedźwiedź.

– Znalazłem wielki plaster miodu – rzekł lis.

– Aha! – Niedźwiedź oblizał się ze smakiem, jako że zabrzmiało to bardzo nęcąco. – Zamienimy się?

– Nie, w żadnym wypadku – odparł lis.

Potem jednak przybili zakład: każdy z nich miał szybko wymienić nazwy trzech różnych drzew. Jeśli szybciej zrobi to lis, będzie mógł odgryźć kawałek mięsa, z kolei jeśli niedźwiedziowi uda się być szybszym, będzie mógł possać trochę plaster miodu. „Z pewnością uda mi się wyssać cały miód naraz” – myślał sobie niedźwiedź.

– Dobrze – rzekł lis – wszystko pięknie i ładnie, lecz jeśli wygram, musisz ponadto wyrwać szczecinę w miejscu, w które będę chciał wbić zęby.

– Dobrze, dobrze – zgodził się niedźwiedź – pomogę ci! Wiem przecież, że z tym sam nie dasz sobie rady.

W końcu zaczęli wyliczać drzewa.

– Świerk, sosna, smrek! – wykrzyczał niedźwiedź ochrypłym głosem. Lecz były to tylko dwa drzewa, gdyż smrek to inaczej świerk.

– Jesion, olcha, dąb! – krzyknął lis, aż echo poszło po lesie.

Jako że wygrał, zeskoczył ze skały, chwycił za najlepszy kawałek świni i zaczął pędem się oddalać. Rozzłościło to niedźwiedzia, chwycił więc go mocno za ogon.

– Czekajże no! – zasapał.

– Dobrze, już dobrze, ojczulku! Jeśli mnie puścisz, będziesz mógł posmakować miodu.

Gdy niedźwiedź to usłyszał, puścił lisa wolno, a ten pobiegł do barci.

– Popatrz – rzekł lis – kładę liść na gniazdo pszczół, a pod spodem jest dziurka, przez którą możesz sobie ssać miód.

To powiedziawszy, przesunął niedźwiedzia za nos tam, gdzie trzeba, i jednocześnie zabrał liść, a następnie wskoczył z powrotem na skałę i śmiał się serdecznie. A to dlatego, że nie było tam ani żadnej barci, ani też miodu, tylko gniazdo os, wielkie jak ludzka głowa, i osy wyleciały chmarą, i zaczęły niedźwiedzia żądlić w oczy, uszy i pysk, a ten tyle miał pracy z oganianiem się od nich, że nawet nie zdążył pomyśleć o lisie. I odtąd niedźwiedzie mają taki wielki strach przed osami.

 

© Dariusz Muszer

►oficjalna strona internetowa autora