MIGAS TADEUSZ (1927-2002). Nie zasiadam do „Pamiętnika znalezionego w Katyniu”, książka Marii Nurowskiej musi poczekać do jutra. Utknąłem przy sybirakach, o ile jest to odpowiednie określenie: „Najbardziej przycichł Kapko. Śmiercią dzieci przywiedziony do ostateczności, zachowuje się tak, jakby postradał zmysły, zresztą to całkiem zrozumiałe. Od ostatniego postoju coś jednak w nim pękło..., a może się obudziło. Przytargał bowiem zdechłego lub zabitego psa, tego nie wie nikt, i teraz w wagonie na kozie gotuje mięso. Mruczy pod nosem, że nie pozwoli śmierci zbliżyć się po raz kolejny. Pozostałej dwójki dzieci nie odda za nic na świecie. Odtąd już zawsze będzie polował na psy i koty, by jego dzieci nie zaznały głodu. Jest podekscytowany, chce działać, walczyć z losem. Po wcześniejszej apatii ta euforia sprawia dziwne, wręcz nienaturalne wrażenie (...)”.
Utknąłem przy sybirakach Klimkiewiczach i Kocanach, Pularach i Perzach, Kapkach i Szmigielskich, odnotujmy więc, że ojciec Tadeusza, Antoni Migas, „umarł śmiercią głodową” w 1942 roku. O Pelagii Perz postaram się napisać osobno.
[22 IV 2020]
© Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki