Ciężko jest lekko żyć. Mówię to jako człowiek uwikłany niegdyś w harlequinadę, przekłady romansów (z wiadomej serii) dla pań, które nietrudno mi się przekładało, ale zostawał po tym trudny do zniesienia żal do siebie. Dziś na rynku jest jeszcze więcej romansów niż kiedyś (do czego ja już nie przykładam ręki :-)), ale pod owe czytadła podszywa się też czasem inteligentnie jakaś książka ambitna, jak choćby dzieło Sylwii Zientek pt. „Miraże”. Zajrzyjcie do tej narracji choćby po to, by podpatrzyć, jak dobra autorka próbuje przemycić pod cukierkową okładką nową wersję „Pani Bovary”. Czyż sam Gustaw Flaubert nie korzystał z wydajnej rynkowo formuły romansu, aby zyskać szerszy odbiór? Korzystał. „Miraże” są trzecią powieścią Sylwii Zientek. Już za swoją pierwszą książkę, „Złudzenia, nerwice i sonaty”, była nominowana do prestiżowej Nagrody Literackiej Angelusa. Zobaczymy, co będzie dalej.