Wielu sądzi, że poeci powinni być koniecznie marzycielami. Ale marzyć to w istocie marnować czas; określenia „marzyć” i „marnować” pochodzą od tej samej „mary”, czyli od przywidzenia i złudy. Owszem, istnieją też marzenia pozytywne, konstruktywne, lecz takie nazywamy raczej projektami. Czy poeta ma coś do zaprojektowania? Wydaje mi się, że ma. Dobry wiersz jest projektem nowego języka, nowej estetyki uczuć, myślenia i działania (przy tym „nowość” może tu oznaczać również nowy kontakt z tradycją). Jeśli ja sam bywam marzycielem, to na ile się da właśnie w trybie „projektowym”. Natomiast marzenia jako mrzonki, nierealne fantazje, utopie liryczne, mitomanie, nigdy mnie nie interesowały. Nie mam się za fantastę (ani też – mówię to przy okazji – admiratora fantastyki powieściowej w żadnej postaci).