nowości 2025

Maria Bigoszewska Gwiezdne zwierzęta

Tomasz Hrynacz Corto muso

Jarosław Jakubowski Żywołapka

Wojciech Juzyszyn Efemerofit

Bogusław Kierc Nie ma mowy

Andrzej Kopacki Agrygent

Zbigniew Kosiorowski Nawrót

Kazimierz Kyrcz Jr Punk Ogito na grzybach

Jakub Michał Pawłowski Agrestowe sny

Gustaw Rajmus Królestwa

Karol Samsel Autodafe 8

książki z 2024

Anna Andrusyszyn Pytania do artystów malarzy

Edward Balcerzan Domysły

Henryk Bereza Epistoły 2

Roman Ciepliński Nogami do góry

Janusz Drzewucki Chwile pewności. Teksty o prozie 3

Anna Frajlich Odrastamy od drzewa

Adrian Gleń I

Guillevic Mieszkańcy światła

Gabriel Leonard Kamiński Wrocławska Abrakadabra

Wojciech Ligęza Drugi nurt. O poetach polskiej dwudziestowiecznej emigracji

Zdzisław Lipiński Krople

Krzysztof Maciejewski Dwadzieścia jeden

Tomasz Majzel Części

Joanna Matlachowska-Pala W chmurach światła

Piotr Michałowski Urbs ex nihilo. Raport z porzuconego miasta

Anna Maria Mickiewicz Listy z Londynu

Karol Samsel Autodafe 7

Henryk Waniek Notatnik i modlitewnik drogowy III

Marek Warchoł Bezdzień

Andrzej Wojciechowski Zdychota. Wiersze wybrane

MACHNIĘCIA, Podlaska jazda we wrześniu 10

2016-05-11 14:22

Z wilczycą to było wtedy, jak pastuch cieląt z Kolonii poszedł ze stadkiem na łączkę pod lasem i młode wilczątko naszedł był. Pastuszek wilczątko samotne związał, na śmierć zawiesił na drzewie. Wilczyca wiele przeżyła i widziała, ale tego darować pastuszkowi nie mogła. Trop za tropem naszła pastuszka i jego stadko cieląt. Wybrała na chybił trafił najśliczniejsze, a może jednak trochę brzydkie. A któż by cielaka odróżnił pięknego od niepięknego. Zadusiła i sobie poszła. Pastuszek rozpaczał i przeklinał złość wilczycy. Seniorka długo się jeszcze nad tą wilczycą i pastuszkiem kiwała. Ładnie mówiła, po swojemu. Przestrzelska Jadwiga tak pięknie też potrafiła mówić. Nie dziwota, bo też Podlasianka, tylko że z północy.

Deszcz. Deszcz. Słota. Myślę sobie. Wiadomość przyszła, że wyszła moja „maszyna”, czyli książka o maszynie i literaturze, więc jestem kontent. Maszyn prostych rolniczych własnej roboty na Podlasiu dużo. Robią wrażenie, że zaraz się rozlecą. No i nie wiadomo, do czego służą: sieczkarnia czy snopowiązałka? Spacerując świeżym asfaltem, weszliśmy na zrujnowane podwórze z chatą zapadniętą. Miałem wyżerkę piękną, bo tam maszyn różnej maści zatrzęsienie, bogactwo: połamane koła, pług zardzewiały wrósł w ziemię na pół łokcia, żuraw studzienny sterczał koślawo, transporter do gnoju leżał jak umierająca żyrafa. Takie podlaskie zoo.

© Maciej Wróblewski