Jesz jabłka, ktoś ciągnie za ogon kotki. Kochałeś je jak dorastające córki. Przechodziły przez rzeki, kalecząc o kamienie stopy. W zwolnionym tempie. Kosmos roi się od nowych gwiazd. Możliwe, że kiedyś będzie wiedziało o tym każde dziecko. Ściany wyklejone pamiątkami. Zwierzęta oblepione pasmami nagich mięśni. Plecione gniazda, malowane pępki i sutki. Świat w tle, wieści z internetu, rytualne przejścia. U Aleksandra Kormana roi się od gęb Gombrowicza. Rdzawe spinki wpięte we włosy bezgłowej modelki. W kształtne biodra, pochylone lekko w przód. Odrobinę. Zostanie tam na całe życie. To zależy, czy kolor pasteli ulży zranionym oczom. Obawiam się, że uwieranie w okolicy kości ogonowej, odwracanie głowy w jedną stronę, może być zbyt monotonne. Ale kiedy znika ból, szarzeje pustka. Zastanawiam się, czy księżyc rozświetli ciało epidotem. Pozostawi słupki, tabliczki, igiełki.
© Małgorzata Południak