copyright © "Nowy Napis Co Tydzień" 2023
„Wenanty Bamburowicz jest we współczesnej prozie polskiej „człowiekiem znikąd”. Żyjąc od dłuższego czasu w Australii, pisarz nie uczestniczy w dzisiejszym życiu literackim, nie jest też związany z żadnym literackim ugrupowaniem czy koterią, rzadko wreszcie publikuje swoje opowiadania. Wspominam o tym, gdyż im mniej wiemy o Bamburowiczu, tym bardziej zaskakująca zapewne wydać się musi dojrzałość jego prozy”
– pisał w szkicu „Polak – wieczny” tułacz profesor Maciej Urbanowski przy okazji ukazania się w kraju tomu opowiadań Wenantego Bamburowicza „Słowianin wieczny tułacz” w 1997 roku.
Piszący zaś te słowa, w recenzji zamieszczonej w „Rzeczpospolitej”, kiedy autor z Australii kilka lat później wydał kolejny tom opowiadań, konstatował:
„Misja Polaka między obrotami Ziemi jest tekstem przejmującym, choć zupełnie pozbawionym patosu. Patrzymy oto w twarze pacjentów zakładu psychiatrycznego czy w twarz wyłaniającego się z mroku i wchodzącego do nocnego baru Baska, by jednocześnie obcować z sacrum, którego tak bardzo brakuje naszej współczesnej literaturze. Tekst tytułowy znakomicie pogłębiony zostaje przez następujące po nim opowiadanie Modlitwa krajobrazów. Warto wspomnieć o formie, którą przybierają opowiadania Bamburowicza. Autor bardzo często posługuje się przypadkową notatką, dziennikiem, listem, relacją czy zapisem wspomnień bohaterów. Ta „rwana” narracja, bardzo współczesna, bynajmniej nie utrudnia lektury, przeciwnie – w kunsztowny sposób współgra z losami postaci, sprawia, że możemy wyobrazić je sobie z rozmaitych punktów widzenia, różnie ocenić (2008)”.
Najnowsza książka prozaika z Australii „Masy powietrza. Opowiadania o przełomie XX i XXI wieku” potwierdza tylko, z jak oryginalną i cenną dla polskiej literatury twórczością mamy tu do czynienia. „Masy powietrza...” to aż dziewiętnaście nowych opowiadań, które skrzą się od konceptów, paradoksów, fabularnych Borgesowskich rozwidleń, a jednocześnie zapraszają czytelnika do zapoznania się z trudnymi losami splecionymi z dwudziestowieczną historią. Bohaterowie Bamburowicza (pod tym literackim pseudonimem kryje się urodzony w 1951 roku w Łodzi, a od 1984 – mieszkający w Melbourne Jerzy Wysoczański) to postacie naznaczone trudnymi losami, emigranci, zwykli ludzie, ale też postaci historyczne, między innymi Herling-Grudziński i Karski, a z obcych – kochanka Goebbelsa, czeska aktorka Baarova czy caryca Bułgarii. Wszyscy oni są tajemniczo powiązani przez czas (o czasie traktuje zresztą opowiadanie „Zegary życia i śmierci”), a tytułowe „masy powietrza”, to – wedle zamierzeń autora – symbol oglądania historii XX wieku z góry, znak ulotności ludzkich losów, wydarzeń i wreszcie samej historii.
Moim ulubionym opowiadaniem jest proza zatytułowana „Puste źrenice”. Siedzące za barem postacie odbijają się tysiąckrotnie w metalowych płytkach, którymi wyłożone są ściany lokalu. „Płytki na kilka sposobów odbijały tę twarz osadzoną na szyi jak z jednego mięśnia”. Tak poznajemy głównego bohatera, byłego gracza w australijski futbol, który przy szklaneczce whisky opowiada o przygodzie sprzed miesiąca. Mówi o kobietach w jego życiu i przypadkowej wizycie w domu swojej byłej narzeczonej. Żyje jeszcze? Bohater zza szyby obserwuje jej ojca, staruszek kiwa się przed telewizorem. Jakaś dziwna chęć popycha futbolistę do włamania. Znajduje się w przydomowej graciarni, tam stoi telewizor, na którym znajduje zdjęcie – jej zdjęcie. Ale czy na pewno jej? Czy siedząca przed telewizorem postać starca to rzeczywiście ojciec porzuconej przed laty przez bohatera kobiety? Bamburowicz potrafi jednym zdaniem odwrócić znaczenie ciągu zdarzeń, do których przyzwyczaił czytelnika, zaskakuje i mnoży rozwiązania, jest w tym wytrwały i konsekwentny. Jednocześnie zdradza nam trochę swojego własnego sposobu widzenia rzeczywistości, który staje się siłą sprawczą pisania:
„Ciekawe, że teraz tak nieźle pamiętam tę dziwną konwersację w barze – z całą jej ulotną chronologią. Pamiętam, że od tego chrupnięcia jego szyi zaczęła narastać we mnie chęć uporządkowania tego wszystkiego, nadania znaczenia rzeczom odsuniętym w niebyt [...] lub wykluwającym się z nicości – jak niedoszłe życie mego kolegi. Teraz widzę, że moja pamięć nadała wtedy znaczenie również tej konwersacji w barze, wpisała ją w wieczność. Spisuję to, więc wieczność przechowa dwie wersje: wszechobejmującą, migotliwą, włącznie nawet z tym schizofrenicznym filmem na metalowych płytkach, oraz wybiórczą, moją, z niektórymi tylko obrazami na metalu”.
Bardzo ciekawe są też opowiadania, które dają pewien wgląd w rzeczywistość PRL. Widzimy dzieci bawiące się w małej miejscowości, uczniów szkoły podstawowej. Olbrzymie, samotne drzewo, a wokół oni, właśnie w tym punkcie świata zaczyna się ich życie, tu bawią się i biją. Który to może być rok? Losy dzieci zderzone zostają z życiorysem Paula Fregosi, zmarłego w 2001 roku pisarza, podróżnika, marynarza, który mieszkał w Kanadzie, Brazylii, Australii i na Tahiti, miał u stóp cały świat. Król życia. A oni? Bamburowicz kwituje to jednym zdaniem:
„A nie wiadomo, czy jakby zobaczył to drzewo z nami wtedy, jeden nad drugim, to by nie pomyślał, że takiego czegoś to nigdzie na świecie nie widział” („W krainie potworów”).
W opowiadaniu „O, przyszedł bokser” widzimy grupę przyjaciół z małego miasteczka po wielu, wielu latach. Czy to te dzieci z poprzedniego opowiadania? Ułożyli sobie życie lepiej czy gorzej i choć bliżej im już na tamtą stronę, nie tracą pogody ducha, może dlatego, że wciąż są wierni swoim pierwszym pasjom – muzyce jazzowej. Śmierć światowej gwiazdy jazzu wywołuje wspomnienia, takie z wiejskich zabaw, pierwszych miłości i pierwszej wódki.
Na uwagę zwraca stylistyczna różnorodność zbioru. Każde z opowiadań jest pisane w inny sposób, inaczej skonstruowane, ma inne tempo. To celowy zabieg pisarza odwołującego się tu do tradycji Kafki i Borgesa, wciągającego czytelnika w swoisty labirynt znaczeń, a jednocześnie pokazujący, jak pojemną i fascynująca formą wciąż jest opowiadanie, forma dziś niesłusznie traktowana po macoszemu przez krytyków i wydawców.
Dobrym przykładem takiej strategii jest „Chwila szczęścia”, która łączy polską historię i czasy współczesne w trzech krótkich i rożnych formalnie epizodach. To kolejno: fikcja, reportaż i gazetowe fakty, ale wcale nie jest to postmodernistyczna zabawa dla samej zabawy. O szczęściu jest też chyba opowiadanie „Monarchia” – to po prostu życie małżeńskie, jego opis, a miłość dyskretnie obecna na każdej ze stronic po prostu jest, dzieje się. Kto podjął ostatnio w krótkiej formie takie wyzwanie? Przecież o wiele łatwiej jest pisać o patologiach, umieraniu, potwornościach życia, nałogach. Takich tematów chwyta się dziś wielu w nadziei na szokowanie czytelnika, z naiwnym założeniem, że ten na pewno jest bałwanem, który wcześniej nie czytał Zoli czy Żeromskiego. Wenanty Bamburowicz idzie inną drogą.
Wyznacza ją na pewno przejmujące opowiadanie „Pasja pucybuta”. Powołanie, co to jest? Załóżmy, że życie to partia szachów rozgrywana przez bohaterów tej prozy, z „Pasją według świętego Mateusza w tle”. Kończy się wygraną, przegraną lub remisem. A w życiu? Autor nie moralizuje i nie poucza. To wielka zaleta tego zbioru, jak i całego pisarstwa Wenantego Bamburowicza, który do swoich dwóch udanych zbiorów opowiadań dorzuca trzeci i udowadnia, że nadal jest w świetnej pisarskiej formie, a możliwości, jakie tkwią w krótkiej formie, którą od lat z powodzeniem uprawia ten autor, pozostają ogromne.
Wojciech Chmielewski
Wenanty Bamburowicz Masy powietrza – http://www.wforma.eu/masy-powietrza.html