copyright ©
www.e-splot.pl 2010
Apero na moście Ewy Elżbiety Nowakowskiej to zbiór prozatorskich miniaturek, które są bliskie poetyce fragmentu, każda z nich wydaje się bowiem częścią większej całości. Autorka wrzuca czytelnika w środek opowieści i niespodziewanie ją kończy, nie udzielając odpowiedzi na pojawiające się pytania. A pytania te dotyczą nie tylko fabuły i bohaterów, ale również jakiegoś innego, tajemniczego wymiaru rzeczywistości.
Paulina – bohaterka pierwszego (a raczej dwudziestego pierwszego, bo rozdziały są numerowane w odwrotnej kolejności) opowiadania – widzi na stoku narciarza, a za nim kobietę zjeżdżającą na butach. Kiedy narciarz przyklęka przy skręcie, kobieta robi znak krzyża. Towarzysz Pauliny widzi narciarza, ale nie widzi żadnej kobiety, potem jednak zostawia zdjęcie, na którym on sam zjeżdża na nartach, a za nim podąża ta sama kobieta. Okazuje się, że zdjęcie zostało zrobione przed wojną. Jak to możliwe? Tego się nie dowiaduje się ani Paulina, ani czytelnik. Każdy fragment z
Apero na moście przynosi podobnie niezwykłe, niewytłumaczalne, niepokojące wydarzenia i postaci.
Tropy (...) zaczynają się pośrodku śnieżnego pola i urywają w najmniej oczekiwanym miejscu – to zdanie z omawianego opowiadania jest najlepszym komentarzem do techniki fragmentu, którą stosuje autorka. Jej teksty, podobnie jak obserwowana przez bohaterkę trasa zwierząt, mają środek, są jednak pozbawione początku i końca, stanowią ścieg śladów, które skądś i dokądś prowadzą, ale punktu wyjścia i celu wędrówki można się tylko domyślać.
Nowakowska niezwykle umiejętnie wytrąca zwykłych ludzi i codzienne czynności z ich naturalnych uzasadnień. Jej bohaterowie popadają w obsesje na punkcie spotkanych osób, z namaszczeniem przechowują powierzone im rzeczy, ulegają irracjonalnym podszeptom, a co najciekawsze – najczęściej nie dziwią się temu, co ich spotyka. A spotykają ich rzeczy niezwykłe i czasem mrożące krew w żyłach. Niektóre części
Apero trzymają w napięciu niczym dobry kryminał i przyprawiają o ciarki na plecach, np.
Warstwy czy
Archeolog. Czytelnik pozostaje z nierozwiązaną zagadką, której na dobrą sprawę nie da się rozwikłać, ponieważ autorka dostarcza zbyt mało danych, a te, które ujawnia, nie dają się połączyć w spójną całość. Bo też nie o rozwiązanie chodzi, a o wprawienie czytelnika w konsternację, zafrapowanie go i uwikłanie w sieć domysłów.
(...)
Każda z części zbioru mogłaby być rozdzialikiem w powieści, rozwinąć się w wielowątkową historię i rozważania filozoficzno-metafizyczne. Na szczęście tych powieści nie ma, a czytelnik, pozostawiony z niedosytem i rozbudzoną wyobraźnią, może dopisywać początki i końce, drugie dna i kolejne warstwy, interpretując zasugerowane ślady i znaki. I na tym właśnie polega poetycka siła fragmentu, którą umiejętnie i z wdziękiem wyzyskała autorka
Apero na moście.
Aleksandra Jastrzębska
Ewa Elżbieta Nowakowska
Apero na moście –
http://wforma.eu/92,apero-na-moscie.html