copyright © https://czytanieisluchanie.blogspot.com 2023
Zatem trzymam się opowieści!
Pamiętaj, to nie ty wybierasz książki. One wybierają cię. Zatem „M” Adriana Glenia i śmierć Milana Kundery połączyły się w sposób nadprzyrodzony.
Także mój pobyt w szpitalu jest i wpisuje się wachlarz przeczuć, odczuć, wyczuć.
„M” to skromna, minimalistyczna proza. Literacki dzienniczek spisywany przez lata, okraszony przebytymi szlakami, przeczytanymi nagrobkami. Słowa przeciekają przez place jak morski, plażowy żwir.
Bo ulicą idzie jakiś Idiota i patrzy mi (tobie) prosto w oczy.
Stoję skruszony w oczach Idioty.
A gdyby zbudować nagrobek Kunderze teraz. Tutaj. Niech składka się z poderwanych do lotu słów, spisanych przez polaczka, nie pepiczka, nie żabojada.
Niech będzie, niech dzieje się „Przezroczystość”. Znośna nie-lekkość wisielca z pieczątką na pośladkach. Jak zarzynany prosiak jak dziewczę z „Pociągów pod specjalnym nadzorem”.
Idźmy śladami atramentu.
W następstwie nieporozumieniami.
Adrian Gleń swoje pisanie składa niczym wytrawny zecer. Tylko czasy się zmieniły, a Gleń – podobnie jak Kundera – ma moc nieprzypadkowości.
Nagromadzenie truizmów, bon-motów i pół-przysłów w „M” jest spore. Ale nic tutaj nie drażni, nic tu nie zgrzyta... zanadto.
Frazesy i farmazony to naturalne składowe każdej książki. Esy i floresy to nienaturalne części każdego życia.
Łączmy to, co „poza horyzontem”.
Dzielimy to, co na brzeg wyrzuca morze. Butelki, buciory, kadłuby, wahacze od skrzydeł samolotów.
„Zawartość notatnika Adriana Glenia umiejscawia się na granicy pisania i czytania, poszukiwania i błądzenia, znajdywania i gubienia (się) po drodze”.
Zawartość notatnika Adriana Glenia to inscenizacja epicko-liryczna. Bardzo pasuje jako epitafium, jako klepsydra Milana Kundery.
W szpitalu dzieciarnia mówi do mnie po imieniu, by po chwili usłyszeć ode mnie zjeby, bo nie wiedzą – kto to; kim był – jest Milan Kundera.
Niektórym rozdaję książki. Innym pojedyncze słowa. Biorę je od Glenia, z jego „małej prozy”.
Przykłady:
– Pisanie musi być oparte o brak.
– Słowo do-rzeczne.
– Nie jestem jak kamień. Ja jestem kamieniem.
– Zobaczyłem tylko prawdziwą nicość, która przez swoje szczeliny próbowała wessać mnie na drugą stronę.
– Tak zacząć, aby nie było odwrotu.
– Jakże długo nie przychodziły do mnie słowa i nie przychodzą.
WIECZNE DEBIUTOWANIE – czyż nie jest to jałowe?
Wciąż to samo zdziwienie.
Dalej już tylko: układanie się do snu.
Słowa nie dają ciepła. Składają się linie, atramentowe kontury.
Musiałem wyjść i wejść – zapisać to. Miarowo fala za falą.
Upominam się o zmartwychwstanie.
...szlaczki jidisz wyżarła erozja.
Tu Wam coś opowiem, jeśli się spotkamy. (...).
8/10
Jarek Holden G
Adrian Gleń M [małe prozy] – http://www.wforma.eu/m-(male-prozy).html