Moje dzieciństwo znało boży dzień jako każdy dzień. Podobnie jak Rok Pański.
Pamiętam piosneczkę, w której powtarzało się „Tak piorą, tak piorą przez cały boży dzień”. To, że dzień jest boży, a rok – Pański, nie tylko odwołuje się do pobożnej tradycji, ale – niezależnie od wiary – sytuuje czas i to, co jest jego treścią, w porządku większym niż kosmiczny.
Czy dla niewierzącego taki porządek jest do pomyślenia? Przypuszczam, że jest – i to przypuszczenie zajmuje mnie szczególnie. Obszerność, w której mieści się czas, przestrzeń i cała geometria bezprzestrzenna – obszerność „uosobowiona” by tak powiedzieć – wydaje mi się czymś podobnym (kimś podobnym) do snu, kiedy śniąc, odczuwamy czasowo-przestrzenną zależność od śnionego a zarazem nieograniczoność możliwości bycia. Paradoksalną bezmierność, konkretnie obrysowaną. Dla wierzącego wyznawcy boży dzień i Rok Pański są przejawieniami wieczności.
© Bogusław Kierc