Wspomniane dzieciństwo przechowuje wśród wielu dziwów i zdziwień także to, że mała poduszka pod głowę nazywa się jasiek, a termofor – maciek. Jasiek jest w słowniku, ale maciek przypisany jest brzuchowi, żołądkowi i bocianowi. Bliskość brzucha i żołądka łączy się z używaniem maćka. A nawet bocian w tym kontekście – przeważnie mylnie interpretowany jako nosiciel (przynosiciel) dzieci – też jakoś się mieści. To z przylotem bocianów kojarzono liczne narodziny dzieci poczętych w porze sprzyjającej wcześniejszemu pakowaniu się do łóżek.
Mnie-dziecko dziwiła podejrzewana „zastępczość” jaśka i maćka, sugerująca analogie bycia z jakimś cielesnym Jaśkiem czy Maćkiem, których substytutami były poduszeczka i termofor. Nic dziwnego, że piłka była dla mnie czymś (kimś?) z tamtej sfery. Pamiętam o Leśmianowskiej piłce rzuconej w zaświat. Ale moja wgnieciana była w ziemię.
© Bogusław Kierc