Dalej o tym, co mnie „dopada”, kiedy finalizuję osiemdziesiąty rok pobytu na Planecie, między galaktykami i mikrobami. Urodziny (te następne lata po urodzeniu) zwykło się określać niekiedy jako wiosny i krzyżyki. Wiosny następują rok po roku, krzyżyki po dziesięcioleciach. Czy jestem „uprawniony” do kończenia osiemdziesiątej wiosny, czy do inauguracji dziewiątego krzyżyka?
Wolę wiosnę od krzyżyka? Nie. Mój krzyżyk (o niepiśmiennej, analfabetycznej proweniencji) ma tyle wiosen, ile Wielki Post i Wielkanoc, i tyle krzyżowych analogii, ile nie odważyłbym się ujawnić. Wnurzam się we wiosnę dziewiątego krzyżyka. Krzyża.
© Bogusław Kierc