Żeby dojechać do miasta, w którym wyznaczono mi „punkt szczepień” i znaleźć się tam przed przeznaczoną dla mnie godziną, trzeba było zsynchronizować trzy różne środki lokomocji. Na miejscu okazało się, że akcja się opóźnia o blisko dwie godziny. Zniecierpliwienie starych ludzi, stojących w kolejkach, rozmaite niedogodności korzystania z tak zwanej poczekalni – postanowiliśmy przyjąć bez irytacji, ze współodczuwającą solidarnością.
I w miarę przedłużania się „przygody” coraz głębiej wypełniał nas spokój, a wracając późnym wieczorem do domu, cieszyliśmy się, że jedziemy pociągiem. Nazajutrz rano – całe wczoraj wydało mi się snem. Bo istotnie tak je „przeprofilowywałem” na sen in statu nascendi.
© Bogusław Kierc