Karol Samsel Autodafe 8
Karol Samsel Autodafe 8
Anna Andrusyszyn Pytania do artystów malarzy
Edward Balcerzan Domysły
Henryk Bereza Epistoły 2
Roman Ciepliński Nogami do góry
Janusz Drzewucki Chwile pewności. Teksty o prozie 3
Anna Frajlich Odrastamy od drzewa
Adrian Gleń I
Guillevic Mieszkańcy światła
Gabriel Leonard Kamiński Wrocławska Abrakadabra
Wojciech Ligęza Drugi nurt. O poetach polskiej dwudziestowiecznej emigracji
Zdzisław Lipiński Krople
Krzysztof Maciejewski Dwadzieścia jeden
Tomasz Majzel Części
Joanna Matlachowska-Pala W chmurach światła
Piotr Michałowski Urbs ex nihilo. Raport z porzuconego miasta
Anna Maria Mickiewicz Listy z Londynu
Karol Samsel Autodafe 7
Henryk Waniek Notatnik i modlitewnik drogowy III
Marek Warchoł Bezdzień
Andrzej Wojciechowski Zdychota. Wiersze wybrane
Kruhtorin XVI poczuła lekkie mrowienie w uszach. Znała to uczucie i zaliczała je do przyjemnych. Trochę zniecierpliwiona, a zarazem podniecona faktem, że oto dotarła do kresu długiej podróży, na najbardziej wysunięte pogranicza multiwersum, pytała się, jak Ziemia zareaguje tym razem na jej przybycie. Czy życzyła sobie tych ponownych odwiedzin, czy czekała? Może odeszła ją ochota na prowadzenie dialogu ze Strażnikami Multiwersum. A może nawet utraciła zdolność mówienia. Pięć tysięcy lat to wprawdzie nic wielkiego z punktu widzenia P-Oku-Yanów, ale dla Ziemi to czas trwania przynajmniej jednej, jeśli nie wielu cywilizacji. A każda cywilizacja to ryzyko, to ogromne zagrożenie dla planety.
Odpowiedź nadeszła szybko, już pierwsza transmisja danych rozwiała wszelkie wątpliwości. Zdarzyło się wiele nowego i Popiołoskóra Ziemia chciała wyrzucić z siebie wszystko, chciała opowiedzieć o tym, co przeżyła. Deszcz informacji wtargnął do statku międzyplanetarnego i spadł ulewą na Kruhtorin XVI. Siedziała wygodnie w swoim unośnym fotelu, podłączona do aparatury nasłuchowej, zawinięta w puszysty koc z niburiańskiej lamy, i nadstawiała uszu. Podobało jej się, że Ziemia była rozmowna, tak samo jak ostatnio, kiedy to odwiedziła ją po raz drugi. Na twarzy słuchaczki rozkwitł uśmiech. A kiedy jakaś P-Oku-Yanka się uśmiecha, wtedy oblicze jej promienieje jak wschodzące w ciemnym multiwersum słońce: jasno, łagodnie i przyjaźnie.