nowości 2025

Maria Bigoszewska Gwiezdne zwierzęta

Tomasz Hrynacz Corto muso

Jarosław Jakubowski Żywołapka

Wojciech Juzyszyn Efemerofit

Bogusław Kierc Nie ma mowy

Andrzej Kopacki Agrygent

Zbigniew Kosiorowski Nawrót

Kazimierz Kyrcz Jr Punk Ogito na grzybach

Jakub Michał Pawłowski Agrestowe sny

Gustaw Rajmus Królestwa

Karol Samsel Autodafe 8

książki z 2024

Anna Andrusyszyn Pytania do artystów malarzy

Edward Balcerzan Domysły

Henryk Bereza Epistoły 2

Roman Ciepliński Nogami do góry

Janusz Drzewucki Chwile pewności. Teksty o prozie 3

Anna Frajlich Odrastamy od drzewa

Adrian Gleń I

Guillevic Mieszkańcy światła

Gabriel Leonard Kamiński Wrocławska Abrakadabra

Wojciech Ligęza Drugi nurt. O poetach polskiej dwudziestowiecznej emigracji

Zdzisław Lipiński Krople

Krzysztof Maciejewski Dwadzieścia jeden

Tomasz Majzel Części

Joanna Matlachowska-Pala W chmurach światła

Piotr Michałowski Urbs ex nihilo. Raport z porzuconego miasta

Anna Maria Mickiewicz Listy z Londynu

Karol Samsel Autodafe 7

Henryk Waniek Notatnik i modlitewnik drogowy III

Marek Warchoł Bezdzień

Andrzej Wojciechowski Zdychota. Wiersze wybrane

Dariusz Muszer, 123. Hannover, Szeregowy Franek

2016-03-21 12:25

Szeregowy Franek

 

Gdy zatrzasnęły się bramy koszar,
moje życie skończyło się.
Stałem się kawałkiem czerwonego mięsa w czapce.
Panowie rezerwa zabrali się do mnie trzeciej nocy.
Zbili mnie mokrymi ręcznikami skręconymi w rzepkę,
na więcej musieli czekać tydzień, aż wyjdę ze szpitala.
Nic nikomu nie powiedziałem, nikt mnie o nic nie pytał.
Szef kompanii ryknął, żebym przestał rżnąć wariata,
wylegiwać w piernatach mogę się w swojej wiosce.
 

Którejś nocy kazali mi rozebrać się do naga,
stanąć na stole i w świetle żarówki strugać krasnala.
Bili, gdy płakałem.
Śmiali się, gdy osunąłem się na kolana,
i zamknęli w metalowej szafie do rana.
 

Gdy szef kompanii zapytał mnie,
dlaczego mam wiecznie takie podkrążone oczy,
i jak tak dalej będę walił konia,
to mi włosy między palcami wyrosną.
Opowiedziałem mu co i jak.
Tak mnie panowie rezerwa za to stłukli,
że w końcu zrozumiałem, po co tu jestem, i dałem spokój.
Powiedziałem sobie, że wytrzymam wszystko,
aby tylko za dwa lata wrócić do lasu, do motyli
i złożyć głowę na miękkich piersiach Magdaleny.
 

Gdyby ten chudy kapral nie upił się i nie stał na warcie,
i gdyby nie dowiedział się wieczorem, że zdradza go żona,
pewnie nigdy nie zastrzeliłby mnie,
tej nocy, gdy zaczynały kwitnąć kasztany.
 



© Dariusz Muszer

Dariusz Muszer

►oficjalna strona internetowa autora