nowości 2025

Karol Samsel Autodafe 8

książki z 2024

Anna Andrusyszyn Pytania do artystów malarzy

Edward Balcerzan Domysły

Henryk Bereza Epistoły 2

Roman Ciepliński Nogami do góry

Janusz Drzewucki Chwile pewności. Teksty o prozie 3

Anna Frajlich Odrastamy od drzewa

Adrian Gleń I

Guillevic Mieszkańcy światła

Gabriel Leonard Kamiński Wrocławska Abrakadabra

Wojciech Ligęza Drugi nurt. O poetach polskiej dwudziestowiecznej emigracji

Zdzisław Lipiński Krople

Krzysztof Maciejewski Dwadzieścia jeden

Tomasz Majzel Części

Joanna Matlachowska-Pala W chmurach światła

Piotr Michałowski Urbs ex nihilo. Raport z porzuconego miasta

Anna Maria Mickiewicz Listy z Londynu

Karol Samsel Autodafe 7

Henryk Waniek Notatnik i modlitewnik drogowy III

Marek Warchoł Bezdzień

Andrzej Wojciechowski Zdychota. Wiersze wybrane

Dariusz Muszer, 123. Hannover, Ze wspomnień krzaczka porzeczki (2)

2018-01-07 16:57

O tym, jak powstałem ze zdechłych

 

Zaprawdę, powiadam wam: nie jest łatwo być krzaczkiem porzeczki. Ale komu na tym świecie jest łatwo?

Kilka dni temu wydawało mi się, że wszystko skończone, że strawił mnie ogień wypuszczony z kiszek stolcowych żołnierzy Nowego Roku, przez co stałem się popielatą kupką brzydkich, występnorocznych wspomnień. Okazało się jednak, że to był dopiero początek moich przygód.

Po dwóch czarnych nocach i trzech białych dniach, jako ten mityczny porzeczkowy feniks, pozbierałem się z popiołów i na powrót stałem krzaczkiem porzeczki. Deszcz zrosił me porzeczkowe oblicze, wiatr owiał me pędy, na których, o dziwo, pojawiły się liście.

Jako że zima stała w pełni, sąsiadujący ze mną klon, kompletnie nagi o tej porze roku, mruknął coś o cudzie i złudnej temporalności zjawisk nadprzyrodzonych. Jego słowa podchwyciła natychmiast jarzębina – równie goła, przykryta tylko kilkoma suchymi, postrzępionymi majtkami – i podała je dalej.

Gdy radosne wieści dotarły do ptaków zimujących w żywopłocie, te tak rozpuściły swoje dzioby, że wkrótce cały Ogród się zwiedział o mojej noworocznej przemianie. A było o czym gaworzyć. Nie dość bowiem, że powstałem ze zdechłych, to cały byłem teraz z aluminium, a liście miałem fioletowe.

I pomyślałem wonczas, że to wszystko będzie miało swoje konsekwencje: ten rozgardiasz wśród roślin i zwierząt, ta ingerencja Obcych w nasz, jak dotąd, nieskalany żadną myślą Ogród, a przede wszystkim to farbowanie Bogu ducha winnych porzeczkowych stworzeń na niewytłumaczalne kolory.

W rzeczy samej, to się nie może dobrze skończyć, myślałem dalej, drapiąc się po fioletowości swych cudacznych liści.

 

© Dariusz Muszer

►oficjalna strona internetowa autora