Karol Samsel Autodafe 8
Karol Samsel Autodafe 8
Anna Andrusyszyn Pytania do artystów malarzy
Edward Balcerzan Domysły
Henryk Bereza Epistoły 2
Roman Ciepliński Nogami do góry
Janusz Drzewucki Chwile pewności. Teksty o prozie 3
Anna Frajlich Odrastamy od drzewa
Adrian Gleń I
Guillevic Mieszkańcy światła
Gabriel Leonard Kamiński Wrocławska Abrakadabra
Wojciech Ligęza Drugi nurt. O poetach polskiej dwudziestowiecznej emigracji
Zdzisław Lipiński Krople
Krzysztof Maciejewski Dwadzieścia jeden
Tomasz Majzel Części
Joanna Matlachowska-Pala W chmurach światła
Piotr Michałowski Urbs ex nihilo. Raport z porzuconego miasta
Anna Maria Mickiewicz Listy z Londynu
Karol Samsel Autodafe 7
Henryk Waniek Notatnik i modlitewnik drogowy III
Marek Warchoł Bezdzień
Andrzej Wojciechowski Zdychota. Wiersze wybrane
Zaprawdę, powiadam wam: nie jest łatwo być krzaczkiem porzeczki. Ale komu na tym świecie jest łatwo?
Kilka dni temu wydawało mi się, że wszystko skończone, że strawił mnie ogień wypuszczony z kiszek stolcowych żołnierzy Nowego Roku, przez co stałem się popielatą kupką brzydkich, występnorocznych wspomnień. Okazało się jednak, że to był dopiero początek moich przygód.
Po dwóch czarnych nocach i trzech białych dniach, jako ten mityczny porzeczkowy feniks, pozbierałem się z popiołów i na powrót stałem krzaczkiem porzeczki. Deszcz zrosił me porzeczkowe oblicze, wiatr owiał me pędy, na których, o dziwo, pojawiły się liście.
Jako że zima stała w pełni, sąsiadujący ze mną klon, kompletnie nagi o tej porze roku, mruknął coś o cudzie i złudnej temporalności zjawisk nadprzyrodzonych. Jego słowa podchwyciła natychmiast jarzębina – równie goła, przykryta tylko kilkoma suchymi, postrzępionymi majtkami – i podała je dalej.
Gdy radosne wieści dotarły do ptaków zimujących w żywopłocie, te tak rozpuściły swoje dzioby, że wkrótce cały Ogród się zwiedział o mojej noworocznej przemianie. A było o czym gaworzyć. Nie dość bowiem, że powstałem ze zdechłych, to cały byłem teraz z aluminium, a liście miałem fioletowe.
I pomyślałem wonczas, że to wszystko będzie miało swoje konsekwencje: ten rozgardiasz wśród roślin i zwierząt, ta ingerencja Obcych w nasz, jak dotąd, nieskalany żadną myślą Ogród, a przede wszystkim to farbowanie Bogu ducha winnych porzeczkowych stworzeń na niewytłumaczalne kolory.
W rzeczy samej, to się nie może dobrze skończyć, myślałem dalej, drapiąc się po fioletowości swych cudacznych liści.
►oficjalna strona internetowa autora