nowości 2025

Maria Bigoszewska Gwiezdne zwierzęta

Jan Drzeżdżon Rotardania

Anna Frajlich Pył [wiersze zebrane. tom 3]

Tomasz Hrynacz Corto muso

Jarosław Jakubowski Żywołapka

Wojciech Juzyszyn Efemerofit

Bogusław Kierc Nie ma mowy

Andrzej Kopacki Agrygent

Zbigniew Kosiorowski Nawrót

Kazimierz Kyrcz Jr Punk Ogito na grzybach

Artur Daniel Liskowacki Zimno

Grażyna Obrąpalska Poprawki

Jakub Michał Pawłowski Agrestowe sny

Uta Przyboś Coraz

Gustaw Rajmus Królestwa

Karol Samsel Autodafe 8

Karol Samsel Cairo declaration

Andrzej Wojciechowski Nędza do całowania

książki z 2024

Anna Andrusyszyn Pytania do artystów malarzy

Edward Balcerzan Domysły

Henryk Bereza Epistoły 2

Roman Ciepliński Nogami do góry

Janusz Drzewucki Chwile pewności. Teksty o prozie 3

Anna Frajlich Odrastamy od drzewa

Adrian Gleń I

Guillevic Mieszkańcy światła

Gabriel Leonard Kamiński Wrocławska Abrakadabra

Wojciech Ligęza Drugi nurt. O poetach polskiej dwudziestowiecznej emigracji

Zdzisław Lipiński Krople

Krzysztof Maciejewski Dwadzieścia jeden

Tomasz Majzel Części

Joanna Matlachowska-Pala W chmurach światła

Piotr Michałowski Urbs ex nihilo. Raport z porzuconego miasta

Anna Maria Mickiewicz Listy z Londynu

Karol Samsel Autodafe 7

Henryk Waniek Notatnik i modlitewnik drogowy III

Marek Warchoł Bezdzień

Andrzej Wojciechowski Zdychota. Wiersze wybrane

DYŻURKA, 0068

2021-09-06 16:06

Prawie nic, już po wszystkim, co pociągało, przyciągało, nie było tam własnej woli. Wola odejścia na bok, z oczu, ta była, bardzo wcześnie. Wyobrażenie, co odczuwa drugi człowiek, co odczuwa zwierzę, co zachodzi w świecie, w przyrodzie wymagało odejścia, ochłonięcia przed działaniem, jeśli ono było możliwe, jeśli wyobrażenie czyjegoś wnętrza duchownego nie paraliżowało, nie uniemożliwiało podjęcia czynności. Jak w pisaniu, w opisywaniu świata, ludzi, zdania nie mogą zdradzić całej wiedzy. Zatrzymują się, lepiej żeby ich nie było, jeśli mają powtarzać, powielać, to co widzialne. Wstaję od pisania, jestem nad rośliną w oknie, łodyga jest najcieńsza, wątła, tuż nad ziemią, a później od niej pęd nie ma końca, staje się silny i ulistniony. Stoję w oknie, jak to możliwe, że to, co przechodzi przeze człowieka ma takie wątłe podstawy.

© Grzegorz Strumyk