18 sierpnia czwartek, 4
Wracamy tą samą drogą. Po drodze wstępujemy do arboteum. Piękny kawałek puszczy do ludzkiego oka przystosowany: 1000 gatunków różnych drzew i krzewów, roślinek dużych i małych. Pięknie. Powietrze zupełne. Cisza przez którą znany mi hałas przechodzi. Im dalej w puszczę tym większy. Idziemy podziwiać dziesiątki, odmian klonów, świerków, lip, rododendronów... Idziemy idziemy. Hałas coraz bliżej. Ścieżki jak w labiryncie, piękna puszcza wyrównana, przystrzyżona. Hałas koło buków staje się nieznośny. Na kosiarce pan jak na koniku strzyże równo Puszczę Knyszyńską. Viola mówi, że tu ładnie, równo, ławeczki, ścieżki, altanki... kibelek za darmo, kosze na śmieci. Prawie jak w raju. Tutejsi, czyli zagraniczni dbają. Puszczy w to graj.
Przed obiadem basen i jacuzzi. Viola pływa jak trzeba, ja też. Takie luksusy. Prychamy niebieską wodą. Zmordowani idziemy na obiad. Soljanka, świeżynka, a ja wyłamuję się od kuchni tutejszych, czyli zagranicznych i biorę rybkę. Soljanka na wołowinie z kwaszonym ogórkiem. Świeżynka to wieprzowina smażona z gęstą jak śmietana przykrywką ze smażonej cebuli. No i wątróbka. Palce lizać Viola mówi. Mnie rybka ucieka.
© Maciej Wróblewski