pewnego razu nieumyślnie zaczęłam żyć w czasie odwróconym, sen powiedział, że to dobry pomysł, okazało się, że w tym świecie mniejszym jest nas więcej, z pisania o tym powstają książki ratujące życie, życie bez jakiejś jedynie obowiązującej pamięci, wszystko pootwierane, wchodzi się i wychodzi, dlatego spróbuję być w tych dniach odświętnie, żeby mi się podobało, chcę lubić łupiny cebuli i banie się kościelnych grobów, to trudna rzecz, ale sen pokazał mi, jak w czasie odwróconym kropla łatwo znika z dłoni i jak budowane są właśnie charakterystyczne budynki lat sześćdziesiątych, takie jak dworzec ochota, supersam, sady żoliborskie. przeszłam na drugą stronę ulicy, w powietrzu ciągnęła się, ukazywała, znikała i znów pojawiała się piękna jaskrawoniebieska linia, nić, pasmo z zagięciami, przeplątywaniami, wstałam tak wcześnie, że jeszcze jej nie ma, niebo szare, ulica mokra, na str.194 "Albucjusza" jest dobre zdanie o łzach, lacrimae coacti doloris intra praecordia et intolerabilis silentii eruptio (łzy są nagłym wybuchem bólu skrytego w głębi serca i wyłomem w milczeniu, którego nie da się już bronić), wielka sobota.
© Marta Zelwan