KIEŁBASIŃSCY. Odnotujmy działalność różnych Kiełbasińskich, mniejszych i większych sowieckich współpracowników, mniejszych i większych szkodników, zwłaszcza że jest ku temu okazja. Czytam relację sybiraka Władysława Wójcika (ur. w 1902 roku), która rozpoczyna się dość zwyczajnie: „24 czerwca 1940 r. zostałem wywieziony wraz z żoną do wołogodzkiej obłasti, niandomski rejon (...). Załadowali nas do wagonów towarowych, 74 osoby wraz z dziećmi”.
I właściwy fragment: „Niektórzy z naszych ludzi zajmowali się donosicielstwem, jak Zdzisław Kiełbasiński, pow. sarneński, gmina Niemowicze, były leśniczy prywatnych lasów, pełnił on też funkcję kontrolera nad Polakami, był na usługach władz NKWD i na każde zawołanie otrzymywał przepustkę, dokąd tylko chciał. Niejednokrotnie kobiety polskie urządzały sobie tajne zebrania, ów natychmiast o tym donosił władzom sowieckim i natychmiast kobiety osadzono na kilka dni w izolatorach”.
To najprawdopodobniej skrajny przypadek. Bądźmy ostrożni w oskarżeniach. Choć oczywiście Kiełbasińscy pozostają Kiełbasińskimi, Dyccy zaś Dyckimi, czyli Dyskimi.
Podobno Dyscy herbu Korab ulegli ukrainizacji i zaczęli podawać się za Dyckich. Ale ETD nie do końca wierzy w tę bajkę, w opowieść Lubuni Hryniawskiej.
[28 IX 2023]
© Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki