Później nadciąga znużenie, siedzę przed monitorem, zastanawiam się, co to za shit. Na początku nie było kolorowo, bo jednak jestem zbyt nastrojowa, uprzedzona. I jeszcze ten przymus mówienia, co myślę, krok po kroku, eksponowanie myśli, a przecież ja nie chcę opowiadać, demonstrować i zdradzać szalone wizje, wyrysowywać je i nazywać punkt po punkcie. Jeden typek w czasie mojej nieobecności, wyciąga moją książkę badawczą z szuflady i ją wertuje. I już nie zostawiam książki na uczelni, tylko tacham codziennie do domu i rano od nowa na uczelnię, do biblioteki, po korytarzach, labiryntach, wspinam się, opadam. Jestem objuczona worami. Jest we mnie lęk i odwaga. Ścieram się, Paddy nie zawsze jest tym zachwycony, bo tylko przy nim mogę okrasić to wszystko stosownymi komentarzami.
© Małgorzata Południak