Spójrz, niewiele można oczekiwać od tej pory roku. Zamarza deszcz, na rękawie gil i nagle znikające krople krwi. Każdy cykl mija, więc powtarzam chłodno, nie popędzaj kota, psa, owiec, torując sobie drogę. Wyłazi ze mnie zwierzę, szczypie powietrze, trawę, zrywa więź z obrazami nad łóżkiem. Mój drogi, spójrz w dół. Wpasowuję się w światło świdrujące spojrzenia. Przyszłość snuje się, nasłuchuje, powtarza imiona. Można koniec rozwiązać przed końcem i wylać, zdradzić, splamić obrus? Zgadnij, czy kadry z wyobraźni to najszczersze emocje, które rozchylają usta. Oddalenie boli bardziej niż wygnanie. Gdybym potrafiła zmienić noc w toń, rankiem zapomnieć o ciosach burzy. Nie słyszeć echa bitew, wypowiadać jak dziecko zaklęcia, co mogą zatrzymać lęk, zamrozić każdą ulewę.
© Małgorzata Południak