Dzieci rozmawiają ze sobą w trzech językach. Osobliwe było również to, że wszystkie rodzaje ryb nazywaliśmy palcem, wskazując na odpowiedni rysunek na wyświetlaczu telefonu. Otwierałam drzwi i przyglądałam się nieistniejącym światom. Jowialności, z jaką przychodziły i odchodziły myśli, sny na jawie, tajemnicza cisza, kiedy znikały. Na zewnątrz kryło się coś, czego nie rozpoznawałam. Poczucie, że noc żyje, kiedy pytania pozostawione bez odpowiedzi zamykały się w pąkach. Nad ranem rozkwitały natomiast w całe fragmenty powieści, wielkie studia nieukończonych legend o rybakach, bursztynach i alchemii, o której nie mam pojęcia. Chyba że coś wymyślę w zastrzeżeniu, opiszę drobnym drukiem.
© Małgorzata Południak