Problemy komunikacyjne, życiowe. Lekki zawrót głowy. Zapis historii. Mundury, opaski, nerwowe okrzyki niosą się nad ulicami. Chociaż tutaj mogę być wolna. Powstrzymuję się, bo zwykle wybiegam przed siebie. W myślach i w mowie. W chwilach szczęścia, siadamy na klifie, żeby poczuć się lepiej. Sól oblepia, żarliwie, do krwi. Mam na to alergię. Trochę żałuję przypadkowych spotkań. Nazywam je pojęciami z głowy. Urzeczywistnienia, przeczucia. A przecież mogłabym lepiej, kiedy kolejny raz ktoś pyta o imię i przekręca, wykręca się po mistrzowsku. W czyimś notatniku istnieję jako bla, bla, albo Ma. Bilans. Człowiek chce więcej i więcej. Pokonuję nieśmiałość. Dostrzegam ludzi w zupełnie innym świetle. W przedsionku – jeszcze nie starość. Coś drobnego, pestki winogron. Niedoczytane powieści. Ułamek tego, co pozostawiam, by się całkiem oderwać. Wymówić nazwiskami, dogmatami z książek. Rysuję na serwetce ślimaki, domki. Pudła wypełnione farbami. Zapach wosku. Słabość do drewna, kwiatów. Cienie.
© Małgorzata Południak