Moja nieobecność nic nie zmienia, nie naciska. Ma rację, kiedy nikt nie odpowiada na uśmiech. Bez powodu, bez odwzajemniania, lecą ranki, na łeb, na szyję, przed siebie. Sporo nas i nikt nic nie jest nam winny. Wszystkich nas wchłonie jeden komputer, dane, miejsce po przecinku, wspaniałe chwile, denne momenty, zdjęcia, co komu jesteśmy winni. To zawsze ktoś decyduje, trzyma ręce w kieszeniach, a kiedy wyciąga dłoń, naciska czerwony przycisk. I zaczyna się od nowa. Głębokie dołki w policzkach, spokój, kołysanki. Miękkie ciało, przelewa się przez ręce. Chcesz abym nie ulegała, zaciskała zęby, napinała mięśnie, nadpisała ból, mówiła o wierze, barankach, lekkich posiłkach, używała tych wszystkich znaków. Dzieliła, pytała, zaznaczała, przystankowała, średniła się, pauzowała. Dodawała dwa do dwóch, deptała sumy, różnice, dzielnie podnosiła wzrok. Istniała ciałem i pęczniała w świetle, w cieple. Przyjmowała witaminę D3 i wytężała wzrok, przed siebie, więcej i więcej.
© Małgorzata Południak