nowości 2025

Karol Samsel Autodafe 8

książki z 2024

Anna Andrusyszyn Pytania do artystów malarzy

Edward Balcerzan Domysły

Henryk Bereza Epistoły 2

Roman Ciepliński Nogami do góry

Janusz Drzewucki Chwile pewności. Teksty o prozie 3

Anna Frajlich Odrastamy od drzewa

Adrian Gleń I

Guillevic Mieszkańcy światła

Gabriel Leonard Kamiński Wrocławska Abrakadabra

Wojciech Ligęza Drugi nurt. O poetach polskiej dwudziestowiecznej emigracji

Zdzisław Lipiński Krople

Krzysztof Maciejewski Dwadzieścia jeden

Tomasz Majzel Części

Joanna Matlachowska-Pala W chmurach światła

Piotr Michałowski Urbs ex nihilo. Raport z porzuconego miasta

Anna Maria Mickiewicz Listy z Londynu

Karol Samsel Autodafe 7

Henryk Waniek Notatnik i modlitewnik drogowy III

Marek Warchoł Bezdzień

Andrzej Wojciechowski Zdychota. Wiersze wybrane

WĘDROWNICZEK, Alfabet kobiet

2024-06-13 11:25

Przeczytałem nową powieść Cezarego K. Kędera pt. „Jak masz na imię” (Warszawa 2023), wydaną w serii „Polska proza współczesna” PIW. To mój pierwszy kontakt z twórczością tego autora, znałem go wcześniej jako wpływowego krytyka literackiego oraz redaktora pism literackich „Opcje” i „FA-art”, promotora nowej literatury i postmodernizmu w Polsce.
Warto sięgać po stare słowniki. Mianowicie w „Parnasie bis” (wyd. 1998) przytoczono opinię Jana Tomkowskiego o Kęderze i jego powieści „Antologia twórczości postnatalnej” (1996), że „Kęder pisze (i stylizuje) klarowną, doskonałą polszczyzną”. Dalej Tomkowski zwrócił uwagę na eksperymentalną formę powieści „bez akcji, bohatera, czasu”, gdzie „akcja okazuje się kalejdoskopowym chaosem zdarzeń ważnych i błahych”, a także na parodie i zabawy stylistyką. Z kolei recenzent „Magazynu Literackiego” (Marcin Przewoźniak) uznał lekturę „Antologii”... za stratę czasu z uwagi na nadmiar „motywów kopulacyjno-genitalnych”. Skłonność tę wyjaśnił autor hasła w „Parnasie bis”, pisząc, że Kęder to „podobno wielki erotoman”.
Przytaczam te uwagi, jako że można je odnieść również do powieści „Jak masz na imię”. Na marginesie – to ciekawe, jak trwałe są literackie nawyki pisarzy, od których z czasem nie mogą się oni za bardzo oddalić. Zauważył to już w XIX wieku Friedrich Hebbel, że „pierwszy rzut, zwłaszcza w liryce, nie stawia grubych granic, ale zatacza niewidzialne koła, poza które już wyjść nie można”. Myślę, że wynika to z tego, że od siebie nie ma ucieczki i że za utworem zawsze kryje się jego autor, żeby nie wiem jak się kamuflował i stylizował.
Akcja nowej powieści Kędera rozgrywa się na Górnym Śląsku pod koniec lat dziewięćdziesiątych minionego stulecia. Świadczą o tym występujące w niej realia: automaty telefoniczne na żetony, ale i telefony komórkowe, samochody Polonez czy mały i duży Fiat, komputery typu PC 486, ale i początki internetu. O bohaterze, a jednocześnie narratorze wiemy tyle, że jego imię zaczyna się na R i pracuje w małym biurze jako copywriter.
Narracja jest eksperymentalna, prowadzona jest bowiem jednocześnie w pierwszej, drugiej i trzeciej osobie („Myślisz o tym, jak zimno jest na zewnątrz, po raz kolejny wciągam głęboko w płuca dym z papierosów, wzdryga się i z dwojga złego wybieram spacer”). Autor wyjaśnia, że był ciekaw, czy polszczyzna udźwignie takie połączenie na poziomie zdań, gdy podmiot wciąż osiąga spójność i wciąż się rozpada. To ciekawy pomysł, autor jest w tym konsekwentny aż do ostatniej strony, ale muszę przyznać, że mnie takie przeciąganie tej formy trochę nuży. Choć dzięki temu czytelnik widzi „rozbicie” bohatera i ma ogląd rzeczywistości z różnych stron, z odmiennych punktów widzenia. Przypomina to eksperymenty twórców nouveau roman z jej autotematyzmem, subiektywizmem, kolażowością i parodystycznością. (...)

[całą recenzję można przeczytać w „eleWatorze” nr 1-2/2024]
© Marek Czuku