Wojciech Juzyszyn Efemerofit
Jakub Michał Pawłowski Agrestowe sny
Gustaw Rajmus Królestwa
Karol Samsel Autodafe 8
Wojciech Juzyszyn Efemerofit
Jakub Michał Pawłowski Agrestowe sny
Gustaw Rajmus Królestwa
Karol Samsel Autodafe 8
Anna Andrusyszyn Pytania do artystów malarzy
Edward Balcerzan Domysły
Henryk Bereza Epistoły 2
Roman Ciepliński Nogami do góry
Janusz Drzewucki Chwile pewności. Teksty o prozie 3
Anna Frajlich Odrastamy od drzewa
Adrian Gleń I
Guillevic Mieszkańcy światła
Gabriel Leonard Kamiński Wrocławska Abrakadabra
Wojciech Ligęza Drugi nurt. O poetach polskiej dwudziestowiecznej emigracji
Zdzisław Lipiński Krople
Krzysztof Maciejewski Dwadzieścia jeden
Tomasz Majzel Części
Joanna Matlachowska-Pala W chmurach światła
Piotr Michałowski Urbs ex nihilo. Raport z porzuconego miasta
Anna Maria Mickiewicz Listy z Londynu
Karol Samsel Autodafe 7
Henryk Waniek Notatnik i modlitewnik drogowy III
Marek Warchoł Bezdzień
Andrzej Wojciechowski Zdychota. Wiersze wybrane
copyright © https://sztukater.pl 2025
„Lęk jest pierwszym warunkiem odwagi”.
Thomas Mann, „Czarodziejska góra”
„Ciemnia” Bogusławy Latawiec to tekst gęsty od wspomnień, który nieco poprawiony, już trzeci raz ruszył w świat, by coś w nas, pamiętających czas stanu wojennego, mocno poruszyć, zaś tym, którzy urodzili się później, opowiedzieć. Bardzo osobiście odebrałam tę prozę, odnalazłam w niej kawałek siebie stamtąd, odbicie własnych lęków i depresji, ale też jakąś wzruszającą podniosłość i gotowość na działanie wbrew wszystkiemu. Duże znaczenie ma osobisty wydźwięk zapisków, zagłębienie się w siebie, rozczytywanie najdrobniejszych uczuć, które owego pamiętnego 13 grudnia 1981 roku silnie w ludziach wezbrały niepokojem i oczekiwaniem na najgorsze, niedowierzaniem, wrażeniem życia w matrixie, nierzeczywistości, innym wymiarze. „Pierwsze dni stanu wojennego miały w sobie taką samą niebezpieczną podwójność. Składały się z dwóch żywiołów: z realności i niezgody na nią. Moment, a obudzimy się z koszmarnego snu”. Czy w Poznaniu, gdzie mieszkała autorka, czy w mojej Łodzi, szok był podobny i takie samo poczucie zagrożenia.
Bogusława Latawiec nie poddaje się egzaltacji, dokładnie rejestruje rzeczywistość, nagle zupełnie inną, stara się ją uporządkować, podejść rzeczowo do faktów, opisuje to, co widziała na ulicach, zasłyszała w rozmowach, próbuje zachować obiektywizm, przywołać szczegóły w pamięci, nie pozwalając się ponieść wyobraźni. Z jednej strony jej opowieść jest iście reportersko konkretna i ścisła. Ale są też uczucia, wrażenia, bez których nie zyskałaby takiej mocy i nośności, można powiedzieć też – takiej PRAWDY. Drugą siłą wspomnień jest właśnie subiektywne postrzeganie wydarzeń i umiejętność przeniesienia go na grunt literacki, oddanie powszechnej niemożności zapanowania nad strachem, który rozszarpywał człowieka od środka, ale też przenikał z zewnątrz, od innych, wyzierał z ich oczu, drżał w głosie, kazał chować się w mieszkaniach, spacerować bezsennie po pokoju, choć i tam nie czuli się już bezpiecznie. „Dom nagle przestał być domem. Byliśmy wydani oku, słuchało nas wmontowane w telefon, a może i pod tynk, ucho”. Słynne, wielu znane już jedynie z filmów powiedzenie:
„Rozmowa kontrolowana”, podejrzanie długo stojący pod domem samochód albo mężczyzna spacerujący wte i we wte pod oknem, jakby na kogoś czekał, czy też chowający się w cieniu bramy. Odwagi dodaje to, co niezmienne, co pamięta się od zawsze, od „przedwojnia” i powtarza sobie niczym mantrę: „A mimo wszystko te same topole” oraz „Nie ulegać psychozie, nie panikować, przecież Ziemia się nie przechyla”.
Sytuacje ekstremalne są zarazem bezwzględnym sprawdzianem człowieczeństwa, empatii, przywiązania do najważniejszych zasad i zwyczajnej, a jednak w tym czasie niezwykłej, przyzwoitości. Mamy tutaj całej pokłady przywołań i przykładów, relacji uczeń – nauczyciel, kiedy to uczniowie stają się dla swoich wychowawców dojrzałymi partnerami, a nawet przejmują funkcję ochroniarzy. Okazuje się, że nie zawsze dobrze ulokowano uczucia, zaufanie, szacunek. To czas, gdy prawda boli i zaskakuje, ale też otrzeźwia i uczy.
Ciemnia, miejsce odosobnione, niewielkie i magiczne. To tutaj biały papier doznaje chemicznego cudu zatrzymania chwil, utrwalenia ulotności, uchwycenia miny, gestu, czułego spojrzenia, przemienia się w świadectwo historii. Rozsypane fotografie są znakiem naszego życia i uczestnictwa w procesach zmian, dojrzewania, przełomu. Z czasem gdy pamięć się wykrusza, jej klisze płowieją, zanika barwa i wyrazistość twarzy oraz miejsc – pozostają właśnie one, fotografie. Bohaterka rozgarnia dłonią te dawne, z ząbkowanymi brzegami, czarno-białe ze śladami palców, prześwietlone wygłodniałymi spojrzeniami, wyszukuje na nich rodziców, dziadków, Bachę z niewyparzonym językiem i ostrym dowcipem. Dziwi się, jak te dzisiejsze, z czołgami obstawiającymi ulice, z ludźmi w popłochu znikającymi w bramach i klatkach schodowych, przypominają tamte, z okresu innej wojny, młodości jej rodziców, także wówczas pragnących żyć w spokoju, i te z roku 1956, i z 1968, lat jej własnego wchodzenia w dojrzałość. „Można wyobrazić sobie takie spotkanie: w jednym wnętrzu ja szesnastoletnia, trzydziestoletnia i czterdziestoletnia – trzy obce kobiety, inne oczy, inne decyzje życiowe, odmienne uczucia”. Zbiera więc te okruchy w całość, spotyka się sama z sobą, z małą Bogusią, zaplątaną w nieco toksyczny układ osobowości: matka – ojciec – ciotka, w przyjaźnie, które szybko przemijają i zauroczenia, które przeradzają się w poezję, wymazując się tym samym z życia. Proza ta, choć wypełniona szczegółami, jest zarazem na wskroś poetycka, przekładalna na obrazy, rozświetlana i skrywana dla odmiany w półcieniach, poprzetykana metaforą i wypełniona wrażliwością autorki. „Do dziś piszę sobą. To prymitywna metoda, ale przynajmniej do pewnego stopnia sprawdzalna. Pisze mój dotyk, smak, oczy, piszą moje kości obciągnięte taką, a nie inną skórą, moja twarz, stopy, pod którymi wyczuwam najmniejszą nierówność, piszą moje mięśnie. Po zderzeniach z ludźmi i przedmiotami dźwigają w sobie coraz więcej krwiaków. Długo wyczuwam je pod palcami, jak kamienie w sypkim piasku”. My również je wyczuwamy, nas także uwierają i cisną. Prawdopodobnie właśnie owa subtelna nastrojowość, pewna łagodność, w tak opresyjnych okolicznościach wprost niezwykła, każe nam się w tych wspomnieniach zagubić, stopić z nimi i je w sobie zapamiętać, by czerpać z nich siłę. A także z każdego z licznych gestów oswajania świata i znajdowania w nim, mimo wszystko, punktów równowagi, w zapachu dojrzałych mekintoszy, w gorączce smażenia powideł, w spacerze nad rzeką i wyczesywaniu psiej sierści, albo regularnym zapisie fotograficznym etapów rozwoju własnego dziecka, bo choć „Teraz jest wojna, ale przecież nie będzie trwała wiecznie”. Nade wszystko zaś w uchwyceniu się normalności wczoraj i odwoływaniu się do niej. „Wysiłek zrozumienia tego, co się toczyło wokoło, uruchamiał pamięć, zmuszał do szukania paralelizmów, modeli zachowań, nawet słów. Oswajałam obce teraz, przywołując na ratunek uporządkowane kiedyś”.
Mądrze powiedział Victor Hugo: „Czym jest historia? Echem przeszłości odbitym przez przyszłość”. Toczy się jakby po kole, wciąż wpadając w te same koleiny, niepomna, iż już się na nich niejeden raz wywróciła. Ludzie zaś, już przeczuwając kolejną katastrofę, nie potrafią jednak zatrzymać potężnie rozpędzonego żywiołu. Zwiastuje ją „skostniała od mrozu biel. Już nie mlecznoniebieskawa mgiełka, ale ostra, tnąca biel z ogromnymi ptaszyskami, które przylatywały do nas od kilku zim gdzieś ze wschodu”.
Jakoś dziwnie czyta mi się o ludzkiej solidarności, współodczuwaniu, gestach pociechy i pomocy, bezinteresownej wspólnocie i zrozumieniu w czasie tak trudnym i wymagającym odwagi, jak czas wojny, żyjąc obecnie w tak bardzo podzielonym kraju skrajnych uczuć i wzajemnej nienawiści. Nasuwają się niewesołe myśli i niespokojne przeczucia, gorzka konkluzja, iż najprawdopodobniej dopiero wstrząs nas obudzi i zmusi do zastanowienia. Znów czuję na plecach chłód nadciągającego mroku, ciemnia, która nadała tytuł zapiskom Bogusławy Latawiec, gromadzi się na horyzoncie, zasnuwa przejrzystość nieba, czeka...
6/6
Doris
Bogusława Latawiec Ciemnia — http://www.wforma.eu/265,ciemnia.html