copyright © https://sztukater.pl 2024
Lubię czasem wybierać lektury w sposób nieoczywisty, wychodzić ze strefy komfortu, sięgać po autorów, którzy są dla mnie zagadką. Tak było z tomem opowiadań Gustawa Rajmusa, ukrywającego się pod tym pseudonimem absolwenta Wydziału Humanistycznego ze Szczecina, młodszego ode mnie o 10 lat. Informacja na okładce zapowiada popkulturową przygodę, z filozoficznym tłem, historie z życia milenialsów, często osadzone w pandemicznym lockdownie. No i przede wszystkim – ma to być odświeżenie gatunku opowieści niesamowitej, czyli z błogosławieństwem Edgara Allana Poe. I w sumie każda z tych zapowiedzi jest prawdą.
Tom zawiera 24 krótkie, czasem dwu-, trzystronicowe opowiadania. Jedne mocno realistyczne, inne na granicy horroru, jeszcze inne z kolei totalnie odjechane. Są wśród nich świetne, są też trochę słabsze, średnia jest niezła.
Tematyka opowiadań jest bardzo rozległa. Marzenie o nowoczesności, przyszłości, która będzie zautomatyzowana, ułatwiająca życie człowiekowi, okazuje się koszmarem. Dom, w którym każdy sprzęt jest sztucznie inteligentny, obnaża miałkość relacji międzyludzkich. Nowy gadżet staje się ważniejszy niż rozmowa. Obok tego sentymentalna wizja przeszłości, gdy „kaplica podwórka” przywoływała dzieciaki i była ich królestwem. Dla nich przyszłość była nieistotna, liczyło się tu i teraz, zabawy, lepienie bałwanów, korzystanie z beztroski, bo już za chwilę przecież te radosne dzieci zamienią się w kopie rodziców, wiecznie zabieganych, wiecznie zmęczonych, zapominających o tym, że ich marzenia wyglądały kiedyś zupełnie inaczej.
Skoro opowieści z dreszczykiem, to nie może zabraknąć duchów. Na przykład ducha babci, który tak jest przyzwyczajony do swojego domu, że nie chce go opuścić. Niby klasyk, ale autor rozgrywa temat w sposób zaskakujący. Mamy też opowiadanie o osiedlowym seryjnym mordercy, o strzelaninie w sklepie i to, które przestraszyło mnie najbardziej, czyli o lalce i manekinie. Cóż, traumy z dzieciństwa nie mijają...
Są w tym zbiorze dwa opowiadania, które wyróżniłabym szczególnie. Jedno to „Och, boy”, specyficzne spotkanie ze swoim nastoletnim alter ego, trochę jak pojawienie się sobowtóra, który w „Ferdydurke” zbija z tropu Józia, ale i uświadamia mu, że powinien wyzwolić się z Formy. Tu z kolei nastolatek jest swego rodzaju wyrzutem sumienia, przypomnieniem o tym, kim bohater opowiadania chciał być. Przegląda się w oczach siebie sprzed lat i widzi tylko rozczarowanie. Drugie opowiadanie, „Perwersja”, to z kolei wariacja na temat „Tanga” Mrożka. Umęczeni, starzy rodzice nagle postanawiają wybić się na niepodległość i po rozwodzie prowadzą bardzo, ale to bardzo młodzieżowe życie, które dla ich syna, zdecydowanie dojrzalszego, wydaje się nie do przyjęcia.
Nie ukrywam, że szczególnie cenię w tych opowiadaniach nawiązania kulturowe. Pojawia się w nich sporo odniesień do filmów i literatury, do filozofii i do popkultury, jak chociażby do mang i anime. Jest przecież coś świetnego w bohaterze, który by zaimponować dziewczynie, postanawia napisać wielką powieść na miarę Williama Faulknera.
Jest w tych opowiadaniach sporo dobra: pewna lekkość, zabawa językiem, błyskotliwość i zaskakujące puenty. W niektórych wyczuwałam inspirację Stephenem Kingiem, a jego naprawdę lubię. Wspomniałam o różnorodności tematycznej, ale w wielu z nich unosi się podobny klimat – pewnej nostalgii, rozczarowania, przeświadczenia, że życie nie tak miało wyglądać. Może to być związane z tym, że autor zbliża się do czterdziestki, a to akurat oczywisty czas podsumowań. Znam to z autopsji, więc to kupuję.
Ola1977
Gustaw Rajmus >>Dwie historie<< i inne historie – http://www.wforma.eu/-dwie-historie-i-inne-historie.html