copyright © https://karols.pl 2024
Firma zwana przez jej pracowników Hydrą, to korporacja przywodząca na myśl instytucje totalne. Życie osób w niej zatrudnionych podlega całkowitej kontroli, czego skrajnym przykładem są przepustki na wyjście na zewnątrz budynku, czy wyliczony co do sekundy czas potrzebny na czynności fizjologiczne. Zamknięcie, ciągła inwigilacja i wieczna presja nie mogą być obojętne dla ludzkiej psychiki: pewnego dnia SeniorDevGeek wyłamuje się ze sztywnych ram i zasad, zauważając że Hydra to nie wszystko. Że Hydra to system, a jak wiadomo – nie ma czegoś takiego jak system bez luk...
GROTESKA
Świat przedstawiony w „Hydrze” jest satyrą/karykaturą/groteską [niepotrzebne skreślić] na pracę w korporacjach. Życie zatrudnionych w firmie jest związane z nią do tego stopnia, iż trudno znaleźć inny cel ich egzystencji niż ciągła praca na rzecz Hydry. Jarosław Księżyk zawarł w swojej książce mnóstwo humoru, który oddają nie tylko sytuacje, ale i gra słowem.
KORPORACYJNA NOWOMOWA I HERMETYCZNY JĘZYK
Najbardziej rzuca się w oczy język: jest on całkowicie hermetyczny oraz oddający korporacyjne absurdy. Mało tego – podobnie jak w „Roku 1984” George’a Orwella, część słów nabiera w Hydrze odwrotnego znaczenia. Najlepszym przykładem niech będzie „agile”, pojęcie z zakresu zarządzania procesami, które charakteryzuje się dużą elastycznością. Co rusz słowo to pojawia się gdzieś w firmie: a to na motywującym plakacie, a to w mailu, itd. Tymczasem Hydra jest do bólu sztywna: jakiekolwiek odstępstwo od ścisłych wytycznych może prowadzić do błędu systemu.
Podobnie zresztą potraktowany został cały SCRUM – obraz Scrum Masterów biegnących w ciężkich [prawdopodobnie] wojskowych trepach to coś zupełnie odmiennego od wizji roztaczanej przez „agile”. Albo „sprint” [kolejne pojęcie z zakresu zwinnej metodyki] którym określić można dosłownie wszystko: nawet relacje interpersonalne.
Specjalistyczny język w „Hydrze” to także mnóstwo terminów informatycznych, które nie raz i nie dwa podbijają zawarte w książce poczucie humoru. Poniżej dwa przykłady:
„Zespół utrzymania klientów kluczowych. Stare dziady z przewodowymi myszkami, grzebiące w archaicznych bazach, kodzie pamiętającym Netscape Navigatora i takie tam. Generalnie informatyczny Biskupin. Nawet Scruma tam nie mają” [s. 27].
„Zip to u nas pomniejszy boks, nie wiem, jak na to mówią w innych działach. Chyba karcer. W każdym razie, to taki boks, co ledwo mieści biurko z krzesłem. Ni się odwrócić, ni wyprostować nóg. Najgorzej, że monitory też tam mniejsze, max 24 cale. Jakie monitory. Jeden monitor. Nie wyobrażam sobie tego, pracować z jednym ekranem, jak jakieś zwierzę” [s. 41-42].
Jest więc zabawnie. Zastanawiam się jednak, czy osoby niezaznajomione z korporacyjną nowomową oraz informatyką docenią kunszt Księżyka oraz jego poczucie humoru.
KOMENTARZ
„Hydra” to nie tylko dobra, zapewniające rozrywkę lektura – to także swego rodzaju społeczny komentarz. Czytając o przygodach SeniorDevGeeka i innych pracowników, trudno nie dostrzec problemów, które porusza Autor: pracoholizm, nieumiejętność oddzielenia życia prywatnego od zawodowego, wypalenie zawodowe, wolna wola, czy... [tutaj powinien paść jeszcze jeden ważny temat, ale przywołanie go mogło by stanowić spory spoiler, a nie chcę Wam psuć zabawy].
PODSUMOWUJĄC
„Hydra” to zwariowana powieść rozgrywająca się w korpoświecie, na który możemy spojrzeć przez krzywe zwierciadło. Jarosław Księżyk bawi się językiem oddając nim – czasami nawet w jednym słowie – absurd, na który należy zgodzić się, decydując się na pracę w podobnych firmach [odsyłam do cytowanego wcześniej fragmentu, w którym pada definicja pojęcia „zip”]. „Hydra” bawi i zmusza do refleksji, co docenią zwłaszcza osoby zaznajomione z hermetycznym słownictwem, którym posługuje się Autor.
Karol Skrzypek
Jarosław Księżyk Hydra – http://www.wforma.eu/hydra.html