nowości 2025

Karol Samsel Autodafe 8

książki z 2024

Anna Andrusyszyn Pytania do artystów malarzy

Edward Balcerzan Domysły

Henryk Bereza Epistoły 2

Roman Ciepliński Nogami do góry

Janusz Drzewucki Chwile pewności. Teksty o prozie 3

Anna Frajlich Odrastamy od drzewa

Adrian Gleń I

Guillevic Mieszkańcy światła

Gabriel Leonard Kamiński Wrocławska Abrakadabra

Wojciech Ligęza Drugi nurt. O poetach polskiej dwudziestowiecznej emigracji

Zdzisław Lipiński Krople

Krzysztof Maciejewski Dwadzieścia jeden

Tomasz Majzel Części

Joanna Matlachowska-Pala W chmurach światła

Piotr Michałowski Urbs ex nihilo. Raport z porzuconego miasta

Anna Maria Mickiewicz Listy z Londynu

Karol Samsel Autodafe 7

Henryk Waniek Notatnik i modlitewnik drogowy III

Marek Warchoł Bezdzień

Andrzej Wojciechowski Zdychota. Wiersze wybrane

"Książę poetów żegna ukochane miasto", www.piotrwiktor.blox.pl, 15.01.2010

copyright © www.piotrwiktor.blox.pl 2010

Nie każdy weźmie lutnię po Bekwarku. Ani po romantykach, skamandrytach, Staffie, Herbercie. Trzeba na to talentu tej miary, jaką reprezentuje Krzysztof Ćwikliński w wierszach pisanych przez lat ponad dwadzieścia (1982–2006). Tylko z pozoru imitacyjnych. Przywiązanie do klasycznych strof, upodobanie do regularności, ścisły porządek formy świadczą raczej o tym, że tradycjonalizm nie jest dla poety li tylko ornamentem, lecz niezbywalną częścią światopoglądu, jego podstawą, fundamentem. Bo w ten sposób manifestuje się przywiązanie do prawd wiecznych, do niezmiennych dylematów istnienia. Poezja zaś, z miłości wzięta, staje się sztuką znajdowania słów właściwych i jasnych (por. wiersz „Umiałbym”), które potrafią żywych poić nadzieją a umarłych budzić, słów mocnych, sprawczych.
Ćwikliński stawia pytanie o realność doznań, przeżyć, z zasady chwilowych, ulotnych (zob. „Stary wiersz”), marnych jak strzępy sznurka i trociny / W opuszczonym mieszkaniu („Dni nasze”). Wypowiada strach przed semantyczną pustką, przed erozją znaczeń porządkujących życiową narrację, krystalizujących przygodne wrażenia w przejrzyste struktury sensu („Znak”). Jego liryczne „ja” umieszczone w smudze cienia musi się zmagać z aporią. Postawione w sytuacji wyboru, opowiada się przeciwko doczesnemu świadectwu zmysłów, natomiast – za cienistą tajemnicą Nieskończonego. Niedaleko jej szuka i całkiem blisko znajduje: ukrytą w sobie samym, w najgłębszych warstwach duszy, funkcjonujących już bez języka, bez pojęć, w miejscu, gdzie wszystko ma swoje schronienie / Przed kłamstwem. Tam zaglądać obawia się zło. Tam ból nie sięga, rozpacz i upokorzenie („Dno”). W tym sanktuarium egzystencji mieszka czysty byt. Jego objawienie nobilituje, uszlachetnia. Napełnia pokojem opanowania. Uczy umiaru. Wygasza zbędne emocje. Pokazuje, jak z niezmąconą, acz chłodną pogodą przyjmować porządek rzeczy (zob. wiersz tytułowy). Poezja Ćwiklińskiego daje nam lekcję arystokratycznej, iście książęcej powściągliwości. Uwodzi przy tym staroświecką odrobinę, melancholijną urodą, kunsztowną stroficznością (przerzutnie!) oraz asonansem, na tych stronicach świetniejszym nawet, bardziej odkrywczym, niźli pewna część rymów.

Krzysztof Ćwikliński Książę poetów żegna ukochane miastohttp://www.wforma.eu/44,ksiaze-poetow-zegna-ukochane-miasto.html