copyright © https://pl-pl.facebook.com/mbpopole 2021
Małe prozy Adriana Glenia składają się z katalogu powolnych spojrzeń, szukających kontekstu dla pojedynczych myśli. Z palących się na bezdrożach ognisk uwagi, sumy wyrw z/w obecności. Wysiłek rozumienia czerpie tu swoją krzepę z poczucia braku. Myśli podążają za ubywaniem, podążają za czyimś spojrzeniem, gestem, uwagą, co – być może – na moment pozwoli, poczuć, że życie nie jest z papieru. „Czy rozumieć wejście do czyjegoś życia jako rezygnację?”.
Pisanie Glenia wyrasta z poczucia straty, opiera się o wybrakowane chwile, wypadające z nieprzerwanych pasm czasu, od których nie ma odwrotu. Obserwujemy osiadanie w języku, który upomina się o to, co jest. Człowiek jest bowiem ulepiony z pragnienia, w którego nasycenie nie wierzy. Ale czy to coś zmienia? „Trzeba pozwijać włóczkę zdań, zebrać pianę liter, kilka szeleszczących głosek. I tyle”.
Literatura, tak czytam prozy Glenia, jest sztuką znajdywania odpowiedniego kompresu, na stan podgorączkowy naszych myśli. Wejściu w świat, nie musi towarzyszyć rezygnacja, z porzucania własnych progów. Od nich bowiem, zaczyna się wędrowanie. Od nich wychodzi się w dale i dalej. Jak najdalej. W niepewności pożegnań i powitań. W ciągłej niegotowości.
Wędruje się przez siebie i przez teksty. I przez siebie w tekście i tekst w sobie. „Dopiero nad ranem w Żytomierzu zobaczyłem Cię wyraźnie, jak siedzisz na parapecie hotelowego okna w Bachczysaraju i piszesz wiersz, Twoją jedyną pieśń, wielką pieśń miłości, której tekst noszę zawsze przy sobie, w swoim notesie. I w sercu”.
Bartosz Suwiński
Adrian Gleń M [małe prozy] – http://www.wforma.eu/m-(male-prozy).html