nowości 2025

Karol Samsel Autodafe 8

książki z 2024

Anna Andrusyszyn Pytania do artystów malarzy

Edward Balcerzan Domysły

Henryk Bereza Epistoły 2

Roman Ciepliński Nogami do góry

Janusz Drzewucki Chwile pewności. Teksty o prozie 3

Anna Frajlich Odrastamy od drzewa

Adrian Gleń I

Guillevic Mieszkańcy światła

Gabriel Leonard Kamiński Wrocławska Abrakadabra

Wojciech Ligęza Drugi nurt. O poetach polskiej dwudziestowiecznej emigracji

Zdzisław Lipiński Krople

Krzysztof Maciejewski Dwadzieścia jeden

Tomasz Majzel Części

Joanna Matlachowska-Pala W chmurach światła

Piotr Michałowski Urbs ex nihilo. Raport z porzuconego miasta

Anna Maria Mickiewicz Listy z Londynu

Karol Samsel Autodafe 7

Henryk Waniek Notatnik i modlitewnik drogowy III

Marek Warchoł Bezdzień

Andrzej Wojciechowski Zdychota. Wiersze wybrane

">>Obroty nieba<< Kazimierza Brakonieckiego", www.latarnia-morska.eu, 29.10.2010

copyright © Latarnia Morska 2010

Olsztyński poeta, prozaik, eseista, a także tłumacz poezji francuskojęzycznej Kazimierz Brakoniecki (rocznik 1952) znany jest nie tylko jako pisarz. To silna osobowość twórcza, przymnażająca – mówiąc zasadnie wysoko – również inne dobra kulturowe. Do najcenniejszych dóbr w skali kraju zaliczyć należy pismo „Borussia”, którego współzałożycielem oraz jednym z liderów jest właśnie nasz autor. Debiutował w 1975 r., wydając później ponad dwadzieścia książek – w tym ostatnio m.in. rzeczy eseistyczne Polak, Niemiec i Pan Bóg. Olsztyńskie szkice osobiste (2009), W Bretanii (2009), tom prozy Historie bliskoznaczne (2008) oraz zbiory wierszy Ciałość (2004), Europa minor (2007) i Glosolalie (2008). A teraz przedmiotem naszego zainteresowania staje się najnowszy tom poetycki Obroty nieba, opublikowany nakładem szczecińskiej FORMY.
Obroty nieba Kazimierza Brakonieckiego, z racji swojej struktury, zaliczyć należy nie zbioru utworów odrębnych, a do poematów. To jeden długi ciąg poetycki, składający się ze stu sześćdziesięciu dziewięciu całostek, wyodrębnianych (czy też sygnowanych) numerami. Owe całostki (poza obszernym numerem 29 zamykające się zwykle w kilku do kilkunastu wersach) zachodzą na siebie, budując spójny oraz intrygujący obraz rzeczywistości postrzeganej przez podmiot liryczny.
Porządkującą ideą tego tomu jest relacja Ja:Wszechświat, Ja:Kosmos. Prawdziwe morze jest ogniem / które spala kosmos / na ozdrowieńczy popiół notował poeta w zbiorze Armor. Wiersze atlantyckie (2005). Natomiast w pierwszej cząstce Obrotów nieba K. Brakoniecki pisze: Śnieg / jak kosmiczny sen / wysypywany z czarnej dziury / przez przezroczysty czas // Kiedy go widzisz / jest już biały i senny / ale to krew kosmosu / eksplodująca lodem początku.
Przezroczysty czas z inicjującej cząstki poematu w cząstce osiemdziesiątej znajduje dookreślenie: Czas jest niedoskonały / chociaż absolutny / pozostawia za sobą symbole / proste jak próchno planety. Z kolei upływ czasu ma swoje (na ludzką miarę) konsekwencje, co widzimy w cząstce numer 37: Śmierć / coraz częściej za niego / myśli / ale to on pokazuje jej / żywy język.
Powiedzieć można, iż nieuchronność to naturalna. Owszem. Co przychodzi, odejść musi. Lecz myliłby się ten, kto sądzi, że autor Ciałości poprzestaje tylko na konstatacjach oczywistości. W tym poemacie otwiera się przestrzeń głębsza, zagospodarowana szczegółami przejawów życia. Jest tu miejsce na refleksję intymną, na rozważania o przywarach ludzkiej natury, namysł związany z obserwacją ruchów przyrody (ach, te pyszne wątki dendrologiczne, entomologiczne i ornitogiczne!), komentarz dotykający sfer prywatnych. Przy czym, co warte zauważenia, w swej mowie poeta nie stroni od tonów żartobliwych (Chmurki chmureczki cipeczki), co wzbogaca polifonię poematu.
W tym wszystkim całkiem uprawnione wydają się wtręty (pośrednie i bezpośrednie) dotykające filozofii, a także rozterek związanych ze sferą pozarozumową, z wiarą. Bo siłą tego poematu, jak się wydaje, obok swobody języka i jasności tworzonych mikroobrazów, są wyraźnie artykułowane rozterki.
Piotr Michałowski, kończąc posłowie „Kosmiczne epifanie obrazu”, powiada: „Obroty nieba” nawiązują tytułem do dwóch dzieł: „De revolutionibus...” i „Obroty rzeczy”, ale wydają się bliższe wrażliwości Białoszewskiego z jego dystonansami poznawczymi niż ufności wobec kopernikańskiego racjonalizmu. Bliższe są Chaosowi niż Logosowi. Dodać do tego trzeba myśl jeszcze jedną. Ta poetycko poznawcza synteza opiera się na mocnym przeświadczeniu twórcy o niestabilności wspomnianych na początku tego omówienia relacji. A patrząc z punktu widzenia logiki, desygnaty, bywa, mijają się z nazwami – co, na sposób odświeżający, jest piękne.
W sumie bardzo ciekawa to rzecz. Z poetyckim biglem napisana, ogarniająca dylematy dręczące (przynajmniej podskórnie) każdą myślącą i wrażliwą istotę. Jedna jest tylko rysa – niechętnie przyznaję – relatywizm etyczny tych strof. A może jestem przeczulona?
Biel zimowego puchu otwiera i zamyka poemat. Cząstka 168 poematu (przedostatnia) mówi:
Ponowa
śmiejący się śnieg
na żywych i umarłych tropach
do piekła i nieba widzenia
które gubisz w nieskończonej przestrzeni
nowego imienia i miejsca

Wanda Skalska


Kazimierz Brakoniecki Obroty niebahttp://wforma.eu/155,obroty-nieba.html