copyright © https://czytanieisluchanie.blogspot.com 2023
KRÓTKO: Poza okładką (stroną graficzną) z upodobaniem i ekstazą czytałem „Przebyt”.
Okładka – Nie moje bierki! Ale reszta? Hulajże duszo, bo: przę, byt. A szerzej (trochę na wariata) – „prze” to droga; „byt” to cel, kierunek.
Karol Samsel (pisząc) blurba, odleciał. Każda zgłoska, sylaba COŚ tworzą.
„Przebyt”, który znamy dzięki słynnej metaforze „przebytu rajskiego”, to – jak głoszą słowniki historyczne – określenie nader dwuznaczne; oznacza zarówno „przebywanie, mieszkanie, pozostawianie gdzieś, jak i »przejście, przeprawę«.
Samsel wspomina w kontekście tytułu i treści Bogurodzicę (sic!). Mnie jednak spodobało się jedno jedyne słowo, w książce wydanej w serii STRUKTURY.
Chodzi mi o migotliwość. Słowo pojemne jak odwiert na Morzu Północnym.
INTERPRETACJA, a raczej laudacja (spisana) towarzysząca wydaniu tej książki to cyrkowy trik, podczas którego głowa ląduje a paszczy bestii; lwa, tygrysa?
Karol Samsel dużo wydaje, jeszcze więcej pisze. Formy i treści są u niego „przebyte” albo jak kto woli: „przebite”.
Dawno nie czytałem tak emocjonalnego blurba. Kolejnym zaskoczeniem, jest w którym Karol Samsel używa wszelakich czasów. Pisze o „wczoraj”, o „tu i teraz” i – co zdaje się naturalne – w imieniu pisarki, wierzy w jutro. Lepsze, inne.
Halszka Olsińska z bagażem literackich słów; waży, marzy, odmierza – wymierza.
a. Skoro neologizmy, to stwierdzał, że poetka „zakuksała”. Słowo o wielokrotnego użytku.
b. Bo – kuksać, popychać, trącać (etc.).
c. Zakuka kukułka kilka razy, podrzucając swe pisklęta na lewo i prawo.
d. „Zakuksać” – zadławić się.
e. Reasumując tej aspekt książki, mamy do czynienia z ptakiem, który „przebytował”, tysiące kilometrów.
f. PzeBIĆ
g. zBIĆ.
h. B y ć
Dostawać razy (od poetki). Litania składająca się z gróźb (cenzurka) wypowiadanych PRZEZ BOGA wobec człowieka.
Wiele lat temu katakumbach lub jak kto woli: w piwnicach spotkała się grupa młodych. Ja byłem w tym gronie jednym najstarszych Każde „musiało” przeczytać wiersz „swój i nieswój”. Nie chodziło jedynie o grę słów, lecz nazwisko „obcego – innego – drugiego”.
I tak pierwszy raz usłyszałem o Halinie Olsińskiej-Turczyńskiej.
Wtedy i teraz (ja) to dwa odmienne światy. Ale wiem jedno: wypatrywanie przybysza wygasi cierpliwość.
***
Abyście mieli „pojęcie – obraz” tej twórczości, zacytuję wiersz, który utkany, schowany; a jednakże „robi całą” robotę:
Paleta
obserwuję biel
jak się stroi
w cudze piórka
nawet nie potrzeba
po białkowaniu
pomalować ściany
wystarczy otworzyć
jej okno
na świat
i czasu wpływanie
Ogromny podziw budzi JĘZYK, z jednej strony dopieszczony a drugiej strony rozbestwiony jak papierosowy dym w płucach. Halszka Olsińska nienadużywanie słów uważa a dobrą cechę swej poezji. Z jej lapidarności wychodzą zdania złożone. Czytelnik nagle orientuje się, że jest uczestnikiem wielkich zdarzeń i wydarzeń. Że nawałnica fraz krótkich i szybkich jak piłka tenisowa, doprowadza, że te wiersze przylegają do ciała niczym przepocona koszula.
Że to gra pozorów, że Halszka Olsińska doprowadza do wrzenia swój (jedyny) sposób opowiadania o świecie, o relacjach, o snach. Ale przede wszystkim chodzi o migotanie.
Migotliwość w refleksach papierosowego dymu. Migotliwość, której nie sposób nie zauważyć.
***
Następny z następnych ulubionych wierszy. Z książki poezji przez wielkie „P”. Otóż:
Otwór
dziura ozonowa
wierci dziurę
w brzuchu
wwierca się sama
wywiercona
i atmosferę psuje
w jabłko
doskonałości
panaboskiego
ładu wkręca
się robak
skończoności
i psuje
jak to psuje
***
Wersy zawarte w „Palecie” i „Otworze” zdają się prostymi i mógłby się zdawać, że nie wymagają od czytelnika zbyt wielkiego wysiłku. A jest inaczej.
Tak, to prawda, pisarka w prosty, ale nie prostacki sposób opisuje, gdy swędzi dusza i ukrywamy przed sobą „to, co zawsze przeczuwane”.
***
Uta Przyboś, która także publikuje w Formie, jest skomplikowana. Jej metaforyka nie od razu pojęta. A jednak Przyboś ma te same cechy co Halina Olsińska-Turczyńska.
Poetki grają znaczonymi kartami, tylko że zadrapania zagięcia,, wygięcia znają tylko one. One same. A Czytelnik? Rozkapryszony tym, że „tyle powstaje w Polsce poezji”, nie czuje, nie odczuwa niuansów.
Peryferia wierszy obu poetek, doprowadzają do dosyć prostej, acz soczystej prawdy. Obie panie pożerają, wysysają z nas krew, szpik i resztek łez.
***
Nie lubię porównań kulinarnych, tak jakby język polski nie stwarzał innych możliwości. Ale nie będę ich szukał, po „Przebyt” jest: pyszny – w przełyku stoi – odbyt zapycha. „Przebyt” jest nagromadzeniem czasowników.
Ale jak pisze Halina Olsińska-Turczyńska.
***
nic się tu
nie dopełni
bo i po co
dlaczego miałoby
gdzie indziej ubyć
czarnych dziur
późni
wody czy powietrza
tu tylko
sztuczka kusa
Ćma czasu
jak biczyk z piasku
ukręca człowieka
***
Idę o zakład (np. o lody ze słonym karmelem), że każdy inny poeta otrzymawszy taki zespół, ułożyłby inny utwór. Żadna dziwota. Ale trzy ostatnie linie: Ćma czasu / jak biczyk z piasku / ukręca człowieka to pomysł odautorski, która przebyła niejedną drogę, by tak celnie, tak dosadnie pisać. Dlatego nie może dziwić, że to ta autorka zasłużyła na takie słowa, których nadawcą jest Henryk Bereza: „W Twoich wierszach urzeka mnie ich samoswojość, może należałoby napisać, ich prywatność, ale mogłoby to być mylące. One są jak najbardziej ponadprywatne, ich prywatność jest w samej formie, w tym, że się w nich do niczego poetycko nie przypisujesz [...]. Chcesz zbudować ze słów coś dla Ciebie najważniejszego, budujesz to według własnego porywu, improwizujesz swój własny kształt Prawdy i Poezji [...]” (Warszawa, 6 stycznia 2002 r.).
9/10
Jarek Holden G
Halszka Olsińska Przebyt – http://www.wforma.eu/przebyt.html