nowości 2025

Karol Samsel Autodafe 8

książki z 2024

Anna Andrusyszyn Pytania do artystów malarzy

Edward Balcerzan Domysły

Henryk Bereza Epistoły 2

Roman Ciepliński Nogami do góry

Janusz Drzewucki Chwile pewności. Teksty o prozie 3

Anna Frajlich Odrastamy od drzewa

Adrian Gleń I

Guillevic Mieszkańcy światła

Gabriel Leonard Kamiński Wrocławska Abrakadabra

Wojciech Ligęza Drugi nurt. O poetach polskiej dwudziestowiecznej emigracji

Zdzisław Lipiński Krople

Krzysztof Maciejewski Dwadzieścia jeden

Tomasz Majzel Części

Joanna Matlachowska-Pala W chmurach światła

Piotr Michałowski Urbs ex nihilo. Raport z porzuconego miasta

Anna Maria Mickiewicz Listy z Londynu

Karol Samsel Autodafe 7

Henryk Waniek Notatnik i modlitewnik drogowy III

Marek Warchoł Bezdzień

Andrzej Wojciechowski Zdychota. Wiersze wybrane

"Rzucone na światło", www.piotrwiktor.blox.pl, 24.11.2009

copyright © www.piotrwiktor.blox.pl 2009

Trzeba było paru miesięcy, bym się przekonał do wierszy Mieczysłavsky’ego. Mam jednak poczucie, że cierpliwość, zakazująca wygłaszania pochopnych o nich sądów, została wynagrodzona. Przede wszystkim ujęły mnie te teksty momentami czułości, delikatności. Darujmy mu, że trochę stachurowatej. Lecz nigdy przesadzonej, zawsze w całkiem przyzwoitym gatunku (por. „Otworzyłem drzwi”, „*** (dotykamy się po brzegach światła...)”. Dopiero potem zauważyłem ich „ja”. Otwarte na całą przygodność istnienia, pogodzone z rozmaitymi odmianami chaosu, powie ono o sobie: Byłem turystą / Ukryte było moim pierwszym pokarmem. Podoba mi się jego wyczulenie na wibracje przestrzeni, na dyskretne oznaki jej osobnego życia. Najłatwiej uchwycić je w miejscach, gdzie nieśmiertelne palce dotykają tętnicy murów // czując puls, wyciągają go powoli / na światło dzienne („Mój Lublin”) lub tam, gdzie wrażenia wzmacnia jeszcze lokalna – w tym przypadku amerykańska – egzotyka („Kochankowie Metzli”, „Korzenie”). Ale generalnie przejawia się wszędzie, gdziekolwiek poezja Mieczysłavsky’ego zechce zwrócić spojrzenie. Niekiedy, by je wysłowić, musi nagiąć język do formuł zagadkowo-magicznych („Huntington”) lub posłużyć się paradoksem (są takie mosty, po których / już bliżej się nie da // odejść – z wiersza „Mosty”).
Pasjom eksploracyjnym dorównuje tu duch artystowski. Mieczysłavsky’emu po prostu dobrze i miło w roli poety podróżującego, przechadzającego się ulicami stołecznej metropolii („Katharsis w mieście W.”), rozprawiającego się z chaosem sprzecznych idei („Reinkarnacja”), filozofującego mimochodem („Dzieci Heraklita”). Zawsze upojonego własną niewyrzucalnością z nastrojów związków kontaktów. Do twarzy mu w tym, jak mało komu. Natomiast pokoleniowa melancholia przedwczesnego odchodzenia („Delegacja”) nie wydaje się jego naturalnym nastrojem. Ponad wszystko jednak cenię zwięzłość przesłania, jakie z ukrytych przestrzeni odebrał i zwerbalizował. Brzmi ono: uważaj na siebie. Od razu słychać, że wie, o co w poezji chodzi.

Rafał Mieczysłavsky Rzucone na światłohttp://www.wforma.eu/24,rzucone-na-swiatlo.html