copyright © https://sztukater.pl 2023
„Gdy po schodach płynie sobie ciepła ludzka krew
Karzeł ciągnie zwłoki kobiet, lubi damską płeć
Matko moja, spójrz przez okno, wszędzie śmierć i krew
Idzie wojna, idzie wojna, idzie krwawa rzeź, rzeź, rzeź!”
Siekiera
Wojna. Konflikt zbrojny. Zło, które nigdy nie powinno mieć miejsca, ale władza przecież zawsze wie lepiej, lepiej wiedzą ludzie, którzy mają w tym jakiś interes, więc w końcu wybuchają kolejne konflikty, a zwyczajni udzie cierpią. I boją się. I o tych naszych lękach właśnie opowiada w „Wojnie” Jarosław Jakubowski, a opowiada w sposób, który wypada naprawdę dobrze. Stylistycznie rzecz satysfakcjonuje, fabularnie zapewnia emocje i zero nudy i chociaż nie mogę powiedzieć by to zbyt oryginalne było (ale o detalach dalej w tekście), nie żałuję, że sięgnąłem po powieść.
Ciemna Dolina, miejsce jakich w Polsce wiele, nic niezwykłego. To tu nagle wkracza zło w postaci wojskowo ubranych ludzi, którzy zaczynają rzeź. A ratunku nie ma, bo telefony nie działają, mieszkańcy nie mogą niczego się dowiedzieć, a wszystko z każdą chwilą komplikuje się coraz bardziej... Co tu się tak właściwie dzieje? Czy morderczy wrogowie pochodzą zza wschodniej granicy, czy może są kimś innym? I co z resztą kraju / świata? A przede wszystkim, czy na te pytania jest w ogóle jakaś odpowiedź i czy w obliczy masakry i prób jej przetrwania ma jakiekolwiek znaczenie?
Zacząłem czytać „Wojnę” i skojarzyło mi się to wszystko z „Regulatorami” Stephena Kinga (opublikowanymi swego czasu pod pseudonimem Richard Bachman, dodam gwoli ścisłości). Wszedłem głębiej i to skojarzenie wcale nie zniknęło i tu rodzi się pytanie, dobrze to, czy źle. Odpowiedź chyba zależy od czytelnika, mi to bynajmniej nie przeszkadzało, tym bardziej, że te związki to takie dość luźne, bardziej na poziomie ogółu, niż szczegółu, bo tu i tam nagle w spokojnej okolicy zjawia się mordercze zło. Kontaktu z resztą świata nie ma, wróg, jakby bez żadnego celu – albo jakby jego celem był sam chaos, sianie strachu i zabijanie, bez niczego więcej kryjącego się za rzezią, czym dobrze pokazuje autor bezsensowność wojny – morduje i zabija, aż z czasem do wszystkiego dołączają wątki paranormalne. W „Regulatorach” złem były tajemnicze furgonetki, z których strzelano do przypadkowych ludzi, tu są żołnierze wroga, ale zasada jest podobna.
Z tym że u Jakubowskiego jest inaczej. Czasem podejście, jak z „Regulatorów”, czasem coś na styku Kafki i Lyncha, choć jednocześnie inne całkiem, bliskie ziemi, nie tak abstrakcyjne ani absurdalne, acz pewnej abstrakcji też niepozbawione. I niby to opowieść akcji, gdzie ciągle coś się dzieje, niby fantastyka, gdzie i fani horroru znajdą coś dla siebie, a jednak (i to najważniejsze) to nie sedno, a środek do tego, by ukazać ludzi, by skupić się na współczesnych lękach rozbudzonych wojną na Ukrainie i grozie całej tej sytuacji. A jeszcze autor serwuje to językiem bardzo przyjemnym w odbiorze, treściwym, mającym w sobie i nieco ciężaru, który podkreśla wymowę powieści, i dość lekkości, by nie męczyć nawet mniej wyrobionego czytelnika.
Warto. Tak po prostu. Tematyka wojenna to nie moja bajka, nigdy jej nie lubiłem, ale ta powieść jest naprawdę dobra, wykracza poza ramy gatunkowe i dostarcza materiału do wgryzienia się, do analizowania, do przemyśleń i do czucia także. Warto.
Michał Lipka
Jarosław Jakubowski Wojna – http://www.wforma.eu/wojna.html