copyright ©
www.papierowemysli.pl 2012
Nie lada wyzwanie stawia przed czytelnikami Andrzej Turczyński w swoim najnowszym zbiorze opowiadań pt.
Żywioły. Osoby spragnione lekkiej, bezrefleksyjnej lektury powinny omijać tę książkę bardzo szerokim łukiem. Bo wprawdzie napisałem kilkanaście słów temu, że to zbiór opowiadań, lecz mamy do czynienia raczej z esejami opowiadaniopodobnymi, z krystalicznymi konstrukcjami zdań, czy może raczej myślozdań.
Jednocześnie autor popisuje się (aczkolwiek nie w celu epatowania oczytaniem) niebywałą erudycją wplatając niezliczone nawiązania do literatury, muzyki, sztuki plastycznej. Ot, przykład pierwszy z brzegu, który przytaczam ze względu na moje lustrzane uwielbienie Jorge Luisa Borgesa:
Pisanie bowiem unieważnia czas lub jak kto woli uprawomocnia wieczyste Teraz! (…) Biblioteka to nie tylko zbiór ksiąg, tabliczek glinianych lub krzemowych, poszytów i zwojów, ale przede wszystkim miejsce przebytu Litery ukształtowanej zgodnie z jej funkcją i przeznaczeniem, mimo że nie zwie się ono litterarium, choć zapewne byłoby to zdaniem fanatyków literaturoznawstwa bardziej 'litteratus'. Bardziej wyrobiony (także ode mnie) czytelnik bez problemu usłyszy w czystych zdaniach Turczyńskiego nawiązania do Szekspira, św. Augustyna, Becketta i Umberto Eco.
Na pierwszy plan wysuwa się w tej prozie motyw wędrowania – nie tylko przez geografię, ale i przez meandry czasu. To naprawdę wciągająca wędrówka. Bo oto mamy do czynienia z tytułowymi czterema żywiołami, ale także i piątym, nienazwanym – żywiołem słów. To one opisują nam utracone w popiołach ryciny staroruskiego bestiariusza i uskrzydlone modlitwami boskie Empireum. Bardzo mistyczna jest ta treść, zarazem bliska i odległa, unosząca się na wietrze i spoczywająca w starym lochu biblioteki. Jak wspomniałem na początku, niełatwa w odbiorze, ale przez to dająca maksimum satysfakcji.
Czy można się do czegoś przyczepić? Andrzej Turczyński posługuje się wyjątkowo dojrzałą frazą, jego styl ma w sobie koronkowość obłoków. Jednak chwilami jest to piękno nagrobkowych konterfektów, jakby nie starczało w nim miejsca na prawdziwy zachwyt. A może to tylko wrażenie, kto wie, czy nie wynika ono ze zderzenia skrzeczącej rzeczywistości z perfekcją marmurowych pomników?
Może na koniec warto też wspomnieć o dwóch rzeczach związanych z
Żywiołami. Pierwsza odnosi się do finansowania – książka bowiem ukazała się dzięki wsparciu finansowemu Urzędu Miejskiego Koszalina. Warto nagłaśniać takie sprawy i takie inicjatywy – może inne samorządy wezmą przykład ze swych pomorskich kolegów. I druga kwestia – po raz pierwszy współwydawcą szczecińskiej FORMY jest świeżo powstała Fundacja Literatury im. Henryka Berezy. Henryk Bereza zmarł w czerwcu 2012 r. i ta książka jest rodzajem hołdu.
Krzysztof Maciejewski
Andrzej Turczyński
Żywioły –
http://www.wforma.eu/260,zywioly.html